54-latek zmarł 4 kwietnia na terenie Niemiec. Rodzina chciała, by został pochowany w Polsce. Jego córka dogadała się z zakładem pogrzebowym spod Gorzowa Wielkopolskiego, który zgodnie ze sporządzoną umową, miał pomóc sprowadzić ciało do Polski. To w tym zakładzie miał być skremowany, a następnie przewieziony do rodzinnego Zabrzega, gdzie miał odbyć się pogrzeb.
Niestety po sprowadzeniu zwłok do Polski okazało się, że są nielegalnie na terenie kraju. - Zakład pogrzebowy nie miał bowiem pozwolenia od starosty bielskiego, żeby takie ciało można było tutaj przechowywać - mówi "Interwencji" właścicielka drugiego zakładu, który próbował pomóc. Niestety, bezskutecznie.
Z kolei firma pogrzebowa, która zobowiązała się załatwić wszystkie formalności zrzuca winę na rodzinę zmarłego. - Na podstawie aktu europejskiego mieliśmy możliwość wywiezienia zwłok tylko do naszej siedziby, dalsze czynności zostały zlecone rodzinie - tłumaczy "Interwencji".
Córka zmarłego próbowała zdobyć zgodę na transport zwłok od Ministerstwa Zdrowia, sanepidu, starostwa i prokuratury. Ale żaden urząd nie może wydać wstecznej zgody na transport ciała do naszego kraju. Taki dokument podpisuje się w momencie, gdy ciało jest jeszcze za granicą.
Ale to nie koniec problemów. Przez powstałą pustkę prawną, rodzinie zmarłego narasta także dług. Za przechowywanie zwłok zakład pogrzebowy w Gorzowie naliczył już 50 tys zł.
- To, co się dzieje w tym momencie z moim tatą, nie jest godne żadnego człowieka - podsumowała w materiale "Interwencji" pani Elżbieta.