W środę przed godziną 10:00 mieszkanka osiedla Pogodna, będąca w 29. tygodniu ciąży, źle się poczuła. W domu były jeszcze jej 10-letnia i 4-letnia córka. Starsza od razu zrozumiała, że stan mamy jest bardzo poważny. Zadzwoniła więc na numer alarmowy i poprosiła o pomoc. Dyspozytorka wysłała na miejsce karetkę pogotowia.
Gdy ratownicy jechali do rodzącej, ta zaczęła krwawić i odczuwać silne skurcze - podaje szczecińska "Gazeta Wyborcza". Kobieta urodziła dziecko. Wtedy poprosiła córkę, by sprawdziła, czy noworodek oddycha. Okazało się, że nie dawał znaków życia. Dziewczynka od razu przystąpiła do reanimacji. Jak podaje GW, nie przerwała jej, aż do przyjazdu karetki.
O tym, że mieszkanka Szczecina urodziła prawdopodobnie martwe dziecko, została powiadomiona także policja. Gdy funkcjonariusze weszli do mieszkania, zastali tam lekarzy, udzielających pomocy matce i noworodkowi. Kobieta razem z synkiem pojechała do szpitala. Noworodek przebywa na oddziale i jest w stanie stabilnym. Córkami zaopiekowała się babcia.
Zarówno załoga karetki, jak i policjanci nie kryli słów uznania pod adresem 10-letniej dziewczynki. Zachowała zimną krew i zareagowała wzorcowo. "Zapytana przez policjantów, skąd wiedziała jak ma się zachować, stwierdziła, że w szkole uczyła się numerów alarmowych i jak udzielać pierwszej pomocy przedmedycznej" - informuje szczecińska GW.