W poniedziałek ok. 6 rano na os. Hallera w Stargardzie dyżurny policji odebrał zgłoszenie. Mały chłopiec błąkał się samotnie po ulicy. Na szczęście zauważył go przejeżdżający obok kierowca taksówki.
Z jego relacji wynika, że dziecko było jedynie w majteczkach i koszulce, bez butów. Mężczyzna natychmiast zajął się 4-latkiem i udzielił mu schronienia w taksówce, a następnie poinformował odpowiednie służby.
Jak podaje 24kurier.pl, funkcjonariusze nie musieli długo szukać rodziców dziecka. Jego ojciec szybko zorientował się, że synka nie ma w domu i wybiegł z mieszkania szukać go. Zauważył sygnały świetlne policji i podbiegł w kierunku mundurowych.
23-latek wyjaśniał, że wykorzystał moment, gdy maluch spał i wyszedł na szybki spacer z psem. Jego żona była już wtedy w pracy. - Niestety, w tym czasie 4-latek obudził się i widząc, że jest sam, wyszedł z niezamkniętego mieszkania - informuje kom. Łukasz Famulski z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie.
Chłopiec cały i zdrowy wrócił do domu. Jednak sprawa nie zakończy się na tym jednym zdarzeniu. Rodzinie będzie przyglądała się teraz policja i zbada, czy opieka nad chłopcem jest odpowiednia, a sytuacja incydentalna.