Mąż i żona byli u lekarza, gdy za drzwiami zasłabł staruszek. Wybiegli z pomocą, ten już nie oddychał

Policjant i policjantka, prywatnie małżeństwo z Białegostoku, w dniu wolnym od pracy poszli razem do lekarza. Na miejscu uratowali życie staruszkowi, który przestał oddychać.

O całym zajściu poinformowała podlaska policja na swojej stronie. Małżonkowie wybrali się w poniedziałek 13 listopada do lekarza. Kiedy byli w gabinecie, usłyszeli na korytarzu hałas. Do pokoju wbiegł mężczyzna - okazało się, że 75-letni pan stracił przytomność i nie oddycha. Policjant i policjantka niezwłocznie do niego pobiegli.

Staruszek nie reagował ani na głos, ani na dotyk - co więcej nie dało się wyczuć jego tętna. Funkcjonariusz więc położył go na plecach i sprawdził, czy jego drogi oddechowe są drożne. Po chwili zaczął robić mu sztuczne oddychanie.

W tym samym czasie jego żona zadbała o to, żeby ludzie na korytarzu się odsunęli i zapewnili im potrzebną przestrzeń. Zadbała też o to, by wezwać karetkę, po czym zajęła się płaczącą żoną nieprzytomnego staruszka.

Pierwsza pomoc zadziałała - mężczyzna odzyskał świadomość. W takim właśnie stanie policjanci przekazali go załodze karetki.

Ale to nie wszystko, co zrobili dla starszego pana. Małżeństwo, na co dzień pracujące w białostockim Oddziale Prewencji, zawiozło  jego żonę do domu, by mogła zabrać ze sobą niezbędną dokumentację medyczną męża. 

Więcej o: