Brytyjscy policjanci są, no cóż, w trudnym położeniu. Zatrzymali Lamarra Chambersa w połowie stycznia. Wiedzieli, że ma on przy sobie narkotyki - wiedzieli nawet, że paczuszki połknął, żeby nie było dowodów. Liczyli na to, że kiedy tylko 24-latek pójdzie do toalety, dowody same "wypłyną". Lamarr jednak postanowił się zbuntować.
Od 38 dni brytyjskie media śledzą strajk 24-latka, który... odmawia pójścia do toalety. Prawnik przekazał mediom, że jego klient "woli raczej umrzeć, niż zrobić kupę". Policjanci liczyli na to, że sprawa "rozwiąże" się sama. Zatrzymali Lamarra na 30 dni i tyle też mieli na znalezienie przeciwko niemu dowodów. Lamarr jednak uznał, że nie pomoże policji i absolutnie nie pójdzie do toalety. Policja już poprosiła sąd o możliwość przedłużenia aresztu dla zbuntowanego zatrzymanego. Oskarżyciel powiedział przed sądem, że wyłącznie dalsze zatrzymanie podejrzanego pozwoli policji na uzyskanie niezbędnych dowodów:
Lamarr Chambers odmawia pójścia do toalety. Tym samym odmawia przekazania policji dowodów w sprawie - wiemy, że połknął paczki z narkotykami.
Media potwierdzają, że zatrzymany w ciągu tych 38 dni spożywał posiłki. Wciąż nie do końca wiadomo, jakim cudem udało mu się do tej pory uniknąć wycieczki do toalety. Rzecznik policji w Essex zapowiedział, że zostanie wydane oświadczenie, kiedy "Lamarr zrobi to, co już dawno powinien". Trzymamy kciuki za brytyjską policję - choć trudno powiedzieć, czy nie bardziej kibicujemy Lamarrowi...