Dzień dobry,
otóż mam już 45 lat i pracuję jako kierowca ciężarówki w firmie transportowej. Jeżdżę od 24 roku życia, ale z roku na rok jest coraz gorzej. Nic dziwnego, że zawód pada. To jak się nas traktuje na drogach...szlag mnie trafia.
Nie ma trasy, na której nie polecą na mnie "kur**" przez CB radio, albo ktoś mnie nie obtrąbi. Mało kto widzi, że przecież wiozę towar, który jeden z drugim zaraz kupi w markecie. Ciągle wyzwiska i pretensje, że korki i że zabijamy ludzi, bo zasypiamy za kierownicą, żeby więcej zarobić. Nikt nie pomyśli, jakim kosztem ta wypłata.
Niestety w tej pracy jest dużo bardziej nerwowo niż się osobom postronnym wydaje. Jeśli nie poradzisz sobie ze stresem, nie pociągniesz. Często musisz się sam załadować, rozładować. Praca często po kilkanaście godzin dziennie, ale dostaniesz zapłatę za osiem. Od siedzenia kręgosłup siada, kolana. Za papiery ty odpowiadasz mimo, ze spedycja X czy Y błędnie je wystawiła, albo nie dała Ci ich wcale - totalny absurd. Koczowanie weekendowe "na dzikusach".
O tym się nie mówi. Tylko, że śmierdzimy, zdradzamy żony na trasach. Nigdy mojej kobiety nie zdradziłem, a na stacjach są prysznice. Wyprzedzają na trzeciego, potem się dziwią, że był wypadek, ja tyle ciągnę za sobą, że w porę nie wyhamuję. Może Państwa zainteresuje ten temat i uświadomicie ludziom, że nie jesteśmy kulą u nogi na drodze, tylko ciężko pracujemy, a każdy z tego potem korzysta.
Mariusz Dąbrowski
Czekamy na Wasze listy! buzz_redakcja@gazeta.pl