Dziki sterroryzowały Olsztyn. Władze miasta są bezsilne

Mieszkańcy Olsztyna coraz częściej spotykają na ulicach dziki. Boją się, że w końcu któryś zaatakuje człowieka. Władze miasta rozkładają ręce.

Jak donosi Gazeta Olsztyńska, od pewnego czasu mieszkańcy Olsztyna borykają się z nie lada problemem. Coraz częściej po ulicach i osiedlach grasują dziki. Zdarza się, że to tylko jeden osobnik, ale bywa też, że w okolicach domów pojawiają się całe niebezpieczne stada. 

Olsztynianie są bezradni i wystraszeni. Nie wiedzą, jak radzić sobie z intruzami, a te bywają coraz bardziej niebezpieczne. 

Przed chwilą będąc ze swoim małym psiakiem na spacerze zauważyłem spory okaz dzika. Zniknął mi z oczu, a po niedługim czasie usłyszałem krzyk, a raczej wrzeszczenie jakieś dziewczyny zza bloków. Najpierw wybiegł zszokowany pies, a za nim ta dziewczyna. Cała się trzęsła, płakała, mówiła, że wielki dzik zaatakował jej psa. To osiedle jest bardzo słabo oświetlone, miejscami w ogóle. I czekać tylko aż stanie się tragedia, bo skoro dzik zaatakował psa, to może być w stanie zaatakować dziecko 

- relacjonuje na łamach Gazety jeden z mieszkańców miasta. 

Jak się okazuje, mieszkańcy najprawdopodobniej częściowo sami są sobie winni. Od zawsze zdarzało się, że w miastach, które leżą nieopodal lasów, pojawiały się dzikie zwierzęta. Tyle tylko, że były to pojedyncze przypadki. Miasto nie jest dla dzika naturalnym ani bezpiecznym środowiskiem, więc zwierzę wchodzi do niego, gdy zabłądzi lub czegoś szuka. I tu właśnie upatrywać można błędów mieszkańców Olsztyna. 

Zwierzyna przychodzi tylko w jednym celu, w poszukiwaniu pożywienia. Jeśli nie zabezpieczymy resztek żywności, wyrzucimy je pod wiaty śmietnika, to wtedy jest to łakomy kąsek dla zwierząt. Zdarzało się, że otrzymywaliśmy sygnały, że ktoś specjalnie zostawia resztki jedzenia przy śmietniku po to, żeby dokarmiać zwierzęta

- mówi Gazecie Olsztyńskiej strażnik miejski Kamil Sułkowski.

Niestety ani straż miejska, ani władze miasta nie są w stanie poradzić sobie z problemem. O ile dawniej dziki odławiano z terenów miejskich i wywożono kilkadziesiąt kilometrów poza miasto, dziś nie jest to możliwe. Od wielu miesięcy w kraju panuje tak zwany Afrykański Pomór Świń, a przez niego nie można przesiedlać zwierzyny. 

Dostajemy sygnały o dzikach. Staramy się je przepłaszać z terenów osiedli - tak, żeby uciekły gdzieś z powrotem w stronę lasów, z dala od ludzi. Z tym że jest to działanie doraźne, bo prędzej czy później ten dzik wróci

- mówi pan Kamil Sułkowski. 

Co zatem mogą zrobić mieszkańcy Olsztyna i innych miast, w których dziki grasują coraz częściej? Na pewno nie drażnić zwierząt, bo te nie atakują ludzi bez powodu. Robią to tylko wtedy, gdy same poczują zagrożenie. Najlepiej więc schodzić im z drogi i zawiadomić odpowiednie służby. 

Warto też pamiętać, że jeśli dziki nie będą miały czego szukać w mieście, przestaną do niego przechodzić. Dlatego ważne jest, by zabezpieczać śmieci i wyrzucać je do wyznaczonych do tego celu kontenerów. Jeśli przestaniemy bezmyślnie dokarmiać dzikie zwierzęta, pozbędziemy się problemu.