Zdarza się, że po alkoholu człowiek zupełnie traci głowę i orientację. Bywa to szczególnie niebezpieczne, kiedy nikt go po piciu nie pilnuje i gdy nieświadom swego stanu imprezowicz znajduje się w obcym sobie miejscu. Na przykład w górach, dajmy na to w Dolinie Aosty we włoskich Alpach.
Tam własnie zorganizowano ostatnio akcję poszukiwawczą. Zastępy policji i ratowników z psami, w środku nocy, próbowały namierzyć estońskiego turystę. Mężczyzna o imieniu Paweł zniknął po suto zakrapianej imprezie.
Gdy wypił już dostatecznie dużo (by nie wiedzieć gdzie jest i co robi), Paweł postanowił wrócić z baru do hotelu Breuil-Cervinia, gdzie był zakwaterowany. Tyle tylko, że po drodze pomylił ścieżki i zamiast do łóżka, wspinał się na jeden ze szczytów. Nie wiadomo dokładnie jak wyglądała jego trasa, wiadomo jednak, że turysta miał wiele szczęścia.
Nie zauważył, że ścieżka pnie się coraz bardziej ku górze i jest coraz mocniej ośnieżona. Zręcznie ominął (jak? - nie wiadomo) niebezpieczne miejsca (w tym fragment drogi, gdzie jeden błędny krok przypłacić mógł życiem zakopany w śniegu) i dotarł na wysokość 2400 metrów n.p.m. Tam na chwilę wyrwał się z letargu, spojrzał przed siebie i zobaczył mały domek. Nie zwrócił jednak uwagi na to, że w niczym nie przypomina on jego hotelu i ślepo poszedł w jego stronę.
Około godziny 3. w nocy Paweł dotarł do restauracji ''Igloo'' i mimo że miał przy sobie jedynie klucz od pokoju hotelowego, jakoś dostał się do środka. Tam zmęczony w końcu mógł położyć się spać.
Pijanego turystę odnalazł personel baru. Pracownicy restauracji powiadomili odpowiednie służby o niechcianym gościu i Paweł wrócił do hotelu. Choć postawił na nogi miejscowych ratowników, nie dostanie żadnych zarzutów i nie poniesie kosztów zorganizowanej w nocy akcji ratunkowej - podaje La Stampa Aosta.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl