Mieszkanka Bolonii została oskarżona przez swojego męża o rozpad małżeństwa. Włoch wnosił o rozwód z orzeczeniem o jej winie, gdy ta porzuciła go i wyprowadziła się z domu. Mężczyzna nie przewidział tylko, że prawo nie stanie po jego stronie.
Okazało się bowiem, że małżonek pozostając w związku z kobietą, jednocześnie szukał nowych znajomości na portalach randkowych. Myślał, że jest bezkarny, bo przecież nie sypia z inną, jedynie flirtuje przez internet.
Innego zdania była jego małżonka. Gdy tylko odkryła, że mąż korzysta z internetowych portali randkowych, uznała to za zdradę i wyprowadziła się z domu.
Porzucony mąż poczuł się w tym miejscu dotknięty i zażądał rozwodu, całą winę zrzucając na partnerkę. Kiedy poszli do sądu, zrzedła mu mina.
Sędzia uznał, że flirtowanie w sieci to ''okoliczność naruszająca zaufanie między małżonkami i prowadząca do kryzysu będącego powodem separacji'' - podał dziennik "Corriere della Sera".
Sędzia nie tylko stwierdził, że romans przez internet to faktycznie romans, a pragnienie zdrady uznać można za zdradę, ale też zarządził alimenty.
Teraz niewierny Włoch pozbawiony został i żony i sześciuset euro miesięcznie. Tyle bowiem płacić ma na utrzymanie byłej ukochanej. A wystarczyłoby nie szukać przygód w sieci.
Aplikacja randkowa Fot. b_earth_photos | Flickr
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl