Martine Vos, wolontariuszka Cat Shelter Limburg otrzymała ostatnio zgłoszenie od nieznajomego mężczyzny. Zadzwonił do o.środka, by przekazać im znalezionego przez siebie, maleńkiego, czarnego kociaka.
Pracownicy placówki udali się na miejsce i choć dokładnie przeszukali teren, nie znaleźli mamy malucha. Martine zabrała go ze sobą, ale coś jej nie pasowało - podaje The Dodo.
Kiedy trzymałam maleństwo w rękach, miałam wrażenie, że jak na kotka jest dziwnie duże i ciężkie
- opowiadała.
Choć zwierzątko bardzo przypominało kota, w jego wyglądzie było coś, co nie dawało jej spokoju. Zabrała więc malucha do weterynarza, ale ten nie zauważył niczego dziwnego. Jedyne, co udało mu się ustalić, to że ''kociak'' jest samiczką.
Jednak wizyta u weterynarza nie uspokoiła kobiety, która postanowiła skonsultować się ze specjalnym centrum pomocy dzikim zwierzętom. Dopiero tam specjaliści dokładnie obejrzeli malucha i orzekli, że to... lisek.
Maleńkie lisy zdecydowanie różnią się umaszczeniem od dorosłych osobników. Ich sierść jest ciemnoszara, a pyszczek wydłuża się stopniowo wraz z wiekiem. Nic więc dziwnego, że z początku trudno rozpoznać, jakie to zwierzę.
Lisek Fot. Robert Bieber | Flickr | CC BY SA 2.0
Martine przekazała zwierzątko organizacji. W ośrodku lisek zostanie do czasu, aż się usamodzielni. później zostanie wypuszczony na łono natury.
Choć Martine nie mogła go zatrzymać, jest szczęśliwa, że udało jej się mu pomóc. Tym bardziej, że jej nazwisko ''Vos'' po holendersku oznacza ''lis''.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl