Jak nie napadać na cukiernię nauczyć może potencjalnych rabusiów pewien mieszkaniec Zduńskiej Woli. 25-letni mężczyzna tak wziął do siebie szalejące ceny żywności, że postanowił drogą inną niż kupna, nabyć trochę jajek.
Zanim przystąpił do kradzieży, zaserwował sobie porządną dawkę alkoholu i kompletnie pijany zakradł się do cukierni ''Witczak & Pokora''. Na miejscu znalazł kilkadziesiąt wypełnionych po brzegi wytłaczanek.
Rabuś połasił się także na kasę, która znajdowała się w ladzie lokalu. Wyłamał ją i zabrał z niej 200 złotych.
Mężczyzna musiał się sporo napracować. Wyniesienie 55 kilogramów towaru, na który składało się aż 1100 jajek (tyle dziennie zużywa cukiernia) nie mogło być łatwe. Świadczyć może o tym choćby fakt, że złodziej gubił jaja, a te tłukły się o ziemię, zostawiając za nim jajeczną ścieżkę.
Kiedy pracownicy cukierni zorientowali się, że zniknął im gdzieś cały dzienny przydział jajek, zawiadomili policję. Mundurowi nie mieli większych problemów ze znalezieniem łupu. Wystarczyło, że śledzili tor rozbitych jaj na ziemi, a ten urywał się w pobliskich krzakach.
Niestety, nie wszystkie skradzione jajka były na miejscu. Zachowało się ich raptem 750. Gdzie podziała się reszta? Tego nie wiadomo. Nie wie też rabuś, którego zatrzymano dwa dni po włamaniu. Twierdzi, że był tak pijany, że niczego nie pamięta - podaje policja w Zduńskiej Woli.
Teraz nieuważnemu amatorowi jajek grozi aż 10 lat pozbawienia wolności. W więzieniu niestety nie będzie mógł wybierać, czy na śniadanie zje jaja na twardo, czy jajecznicę.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl