Brytyjski dziennikarz Matt Graveling wykazał się wielkim sercem, kiedy w drodze na nagranie zobaczył leżącego na ulicy ptaka. Mężczyzna zatrzymał samochód i gdy stwierdził, że zwierzę jest ranne i żyje, postanowił mu pomóc.
Zabrał rannego ptaka ze sobą, położył go na siedzeniu pasażera i ruszył przed siebie. Planował znaleźć weterynarza, który mógłby się nim fachowo zająć. Niestety nie zdążył.
Minęło zaledwie piętnaście minut, gdy ptak zaczął się budzić. Wtedy dziennikarz uświadomił sobie, że wcale nie ma do czynienia z bezbronnym zwierzątkiem. To bowiem zachowywało się dość agresywnie.
Matt przestraszył się swojego pasażera i... uciekł z auta. W międzyczasie zrobił zwierzęciu kilka zdjęć, które wraz z krótką relacją zamieścił na swoim Twitterze.
Ptak przerażał reportera tak bardzo, że ten nie wrócił do auta przez kolejne 3,5 godziny! Dopiero gdy na miejscu pojawiła się pracownica Królewskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, mógł bez stresu wrócić do samochodu.
Ranne zwierzę znalazło fachową opiekę, a dziennikarz bezpiecznie wrócił do domu. Po wszystkim czekało go jednak jeszcze jedno zaskoczenie.
Ranny ptak Fot. Matt Gravering | Twitter | Printscreen
Okazało się, że uratowane przez niego ptaszysko to okaz wyjątkowy. o ile w Polsce kanię ruda spotkać jest stosunkowo łatwo, o tyle w Wielkiej Brytanii nie jest ona często spotykana.
Matt Graveling miał niezwykłą przyjemność zobaczyć z bliska tego pięknego drapieżnika, zaś ptak miał szczęście trafić własnie na dziennikarza. Kto bowiem wie, co stałoby się z nim, gdyby nie interwencja Brytyjczyka.
Kania ruda Fot. Christian Knoch | Wikipedia | CC BY-SA 2.0
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl