Duriany to owoce, które nawet świeże nie pachną najlepiej. Kiedy się psują, ich zapach staje się wręcz nie do zniesienia. Nic więc dziwnego, że gdy jeden z pozoru niegroźny owoc zaczął gnić w bibliotecznej szafce, wywołał nienajlepsze samopoczucie wśród dziesiątek ludzi.
Studenci i pracownicy biblioteki Królewskiego Instytutu Technologicznego w Melbourne zmierzyli się w ostatnią sobotę z naprawdę śmierdzącym problemem. Poczuli roznoszący się po całym budynku, paskudny zapach. Wzięli go za substancję chemiczną i powiadomili lokalne służby.
Na miejsce przyjechała straż i policja. Mundurowi szybko zarządzili ewakuację (z biblioteki wyprosili ponad 500 osób) i zaczęli poszukiwania potencjalnie trującego zapachu.
Miny musiały im zrzednąć, gdy odkryli winowajcę. Nie był to ani ulatniający się gaz, ani niebezpieczna substancja chemiczna, a gnijący sobie leniwie durian. Jego wyjątkowo nieprzyjemny zapach roznosił się po bibliotece przez klimatyzację - podaje Washington Post.
Zagrożenie szybko zostało usunięte przez Urząd Ochrony Środowiska, a osobom przebywającym w bibliotece oczywiście nic się nie stało.
Za odór ponoć najsmaczniejszego owocu świata, odpowiedzialnych jest aż 41 odorantów (posiadających zapach substancji), z czego aż 24 to związki charakterystyczne wyłącznie dla niego.
Zapach duriana jest tak odstręczający, że w końcu zajęli się nim naukowcy. W zeszłym roku badacze z Singapuru opublikowali artykuł w "Nature Genetics", w którym dowiedli, że smród duriana uwarunkowany jest genetycznie.
Durian tak długo powielał swój kod genetyczny, że w końcu mutował w kolczasty, śmierdzący, ale smaczny owoc.
.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl