Na alkohol ludzie reagują różnie, jedni stają się agresywni, inni potulni jak baranki, jeszcze innym włącza się kreatywność. Do tej ostatniej grupy z pewnością zalicza się mieszkaniec Torunia, który po suto zakrapianym wieczorze postanowił wybrać się na wycieczkę.
Jak wiadomo, dla ludzi pod wpływem alkoholu często nie ma rzeczy niemożliwych i właściwie każdy, nawet najgłupszy pomysł wydaje się wykonalny. Ludzie pijani wręcz lubują się w robieniu rzeczy nietypowych, nikogo nie powinno więc dziwić, że 32-latek w podróż wybrał się pociągiem, a właściwie na jego dachu.
Mężczyzna wdrapał się na dach składu towarowego relacji Wrocław-Gdańsk (jak i gdzie - tego na razie nie wiadomo). Na szczęście nie spadł z wysokości, został za to dostrzeżony przez ludzi.
''Niezidentyfikowany obiekt na dachu pociągu'' - zgłoszenie takiej treści otrzymali w piątek nad ranem funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei z Bydgoszczy.
Pociąg został skontrolowany przez patrol SOK w miejscowości Nowa Wieś, a tam okazało się, że tajemniczy przedmiot to leżący sobie spokojnie na dachu, upojony alkoholem mężczyzna.
32-latek poproszony został przez funkcjonariuszy o zejście ze składu, co grzecznie uczynił. Chwilę później za swoją podróż zapłacił sporo więcej, niż za tradycyjny bilet - strażnicy wręczyli mu mandat w wysokości 500 złotych.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl