Jak wytłumaczyć policjantom z Lubelszczyzny, dlaczego auto, którym podróżowaliśmy chwilę wcześniej, leży rozbite w rowie? Na przykład mówiąc, ze na drogę wyskoczyło nam jakieś zwierzę. Ale nie antylopa.
O tym, że zrzucenie winy za wypadek na biegające po polskich ulicach antylopy jest nieco bezsensowne, nie wiedział mieszkający w Warszawie obywatel Tanzanii. Mężczyzna najprawdopodobniej najzwyczajniej w świecie nie zdawał sobie sprawy z tego, że zwierząt takich u nas nie uświadczysz. A może po prostu coś mu się pomyliło i antylopę po prostu pomylił, na przykład z sarenką.
A jednak, kiedy 34-letni kierowca wpadł na drzewo, właśnie antylopą na drodze tłumaczył rozbicie auta.
I może cała sytuacja skończyłaby się dla Tanzańczyka dobrze, wszak zwierzęta czasem wyskakują na ulicę a ich nazwy każdy może czasem pomylić, ale nie tym razem. Mężczyzna bowiem wcale nie zamierzał skonfrontować się z policjantami i postanowił przed nimi uciec.
Mundurowi kierowcę znaleźli na jednej z posesji w miejscowości Michów. Wtedy okazało się, że jest pod wpływem alkoholu (jak donoszą świadkowie, z rozbitego auta wysiadł z butelką), nie posiada prawa jazdy, a samochód pożyczył od koleżanki.
Po wszystkim okazało się dodatkowo, że mężczyzna ma już na koncie kilka wykroczeń. Teraz za swoją fantazję, brawurową jazdę i łamanie przepisów odpowie przed sadem.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl