Trudno nam zdecydować, kto jest bohaterem tej historii - czterolatka, która wezwała pomoc, czy może ratownik medyczny, który udzielił jej po tym, jak do mieszkania dostał się wdrapując po balkonach budynku.
Ratownicy z Zielonej Góry mogą być z siebie dumni po tym, jak udało im się uratować umierającego mężczyznę. Jednak ich akcja ratunkowa nigdy nie doszłaby do skutku, gdyby nie bohaterska postawa zaledwie 4-letniej dziewczynki.
Pod numer 112 zadzwoniło wczoraj dziecko, które poinformowało dyspozytora, że na osiedlu Leśnym potrzebuje pomocy bliski mu mężczyzna (jak się później okazało, był to jej tata). 4-letnia dziewczynka była wystraszona, ale podała dokładny adres i wtedy zakończyła połączenie.
Ratownicy próbowali dodzwonić się pod numer, z którego telefonowała mała bohaterka, jednak bezskutecznie. Podjęli więc decyzję o natychmiastowym wysłaniu na miejsce karetki.
Kiedy dotarli do budynku przy ulicy Cisowej, okazało się, że drzwi do wskazanego mieszkania są zamknięte i mimo nawoływania nikt ich nie otwiera. Wtedy ratownicy postanowili poszukać alternatywnego wejścia. To prowadziło do mieszkania przez otwarte drzwi balkonowe.
Niestety nie było możliwości podstawienia pod balkon wozu strażackiego z wciągnikiem, a czas mijał. Wtedy do akcji wkroczył pan Robert Górski. Lekarz stwierdził, że dostanie się do mieszkania wspinając przez balkon.
Ratownik wspiął się po kratach i balkonie i szczęśliwie dotarł do mieszkania. Tam na kanapie dostrzegł sinego z niedotlenienia mężczyznę. Szybko otworzył pozostałym ratownikom drzwi i lekarze zajęli się ratowaniem pacjenta, którego ostatecznie przewieziono na oddział intensywnej terapii.
Udało się także odnaleźć dziewczynkę, która wezwała pogotowie. Wystraszona czterolatka zamknęła się w jednym z pomieszczeń w mieszkaniu, gdy obcy ludzie próbowali się do niego dostać. O sprawie jako pierwszy napisał serwis Pościgi.pl.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl