Pan Rafał Feculak jest miłośnikiem zwierząt i 27 maja miał ogromne szczęście. Jechał samochodem późnym popołudniem i zauważył na polu całkiem sporych rozmiarów ptaka. Nie był to bażant - to, co zauważył, było od bażanta zdecydowanie większe. Dorodny drop przechadzał się spokojnym krokiem po terenie w okolicy Rzeczenicy w województwie pomorskim. Spytacie - w czym problem, ptak jak ptak.
Tymczasem drop w Polsce jest zjawiskiem niespotykanym aż do 27 maja. Te ptaki w naszym kraju nie występują od ponad 30 lat. I tak naprawdę to również ten drop nie powinien się w Polsce w ogóle znaleźć. Panu Rafałowi i jego bratu, wyposażonym w aparaty fotograficzne, udało się podejść na tyle blisko dropia, że zrobili mu zdjęcia. Na nich, jak na dłoni, widać było oznaczenia z obrączki na nodze ptaka. Jasno wskazywały one, że krajem pochodzenia dropia są Niemcy.
Drop padł naturalnie ofiarą ludzi - wytrzebiono go w niemalże całej Europie, w niektórych krajach trwają teraz próby reintrodukcji ptaka na terenach, które niegdyś zamieszkiwał. Niemcy właśnie próbują dokonać tej sztuki, zaś drop z polskiego pola jest jednym z egzemplarzy z niemieckiego programu przywrócenia dropia w rejonie Europy Zachodniej.
Dropia trudno nie zauważyć, bo jest to ptak doprawdy sporych rozmiarów. Na polskich polach właściwie tylko bocian rozmiarowo może stanowić dla niego konkurencję (również dzięki kolorystyce bociana zauważymy szybciej niż dropia). Tymczasem dorosły drop ma rozpiętość skrzydeł nawet 2 metry. Tym samym jest to najcięższy europejski ptak latający (potrafi ważyć tyle, co dorosła sarna).
Ostatniego dzikiego dropia w Polsce widziano w 1986 roku. Dzisiaj uważa się ten gatunek za wytrzebiony z naszego terenu, dlatego tak ważna jest obserwacja pana Rafała.
O tym, co go spotkało, opowiedział najpierw serwisowi Jestem na pTAK! a następnie reporterom programu "Agrobiznes" w TVP - koniecznie zobaczcie poniższe nagranie, bo właśnie na nim pokazano uwiecznionego dropia w Polsce:
Na początku zeszłego miesiąca pisaliśmy o początku inwazji na Polskę papugi o wdzięcznej nazwie aleksandretta obrożna. Czy zatem drop jest kolejnym gatunkiem, który znajdzie u nas dom?
Raczej nie ma na to szans. Polska nie prowadzi obecnie żadnego programu, który miałby na celu przywrócenie populacji dropia na naszym terenie. Niemiecki drop jest zaledwie gościem na naszym terenie i choć oddalił się naprawdę daleko od zachodniej granicy, to nie znajdzie u nas samicy, z którą mógłby zapoczątkować nową historię dropia polskiego.