30 psów rasy bulterier, każdy ma swoje imię, połowa wymaga specjalnej opieki, do tego dorosły syn i dom na utrzymaniu... To wszystko przerosło Mike'a Haslama, męża Liz. Mężczyzna po wielu latach małżeństwa doszedł do ściany i stwierdził, że ma zwyczajnie tego dość. Oznajmił Liz, że musi wybierać - albo on, albo psy. Tymczasem jego żona wybierać nie zamierzała, bo to nie był wybór.
Jestem szczęśliwsza, niż kiedykolwiek, jak tylko spakował się i opuścił dom
- mówiła w rozmowie z portalem DailyMail.
Liz Haslam od wielu lat zajmowała się prowadzeniem domowego schroniska dla potrzebujących pomocy bulterierów w Suffolk w Wielkiej Brytanii. To rasa wymagająca, ale Liz z każdym kolejnym psem nabierała wprawy. Radziła sobie tak świetnie, że w pewnym momencie liczba psów, które miała pod opieką, urosła do 30. Część z nich ma specjalne potrzeby - pięć nie słyszy, dwa mają tylko po jednym oku, trzy to psy trenowane do walki, cztery chorują, jeden ma uszkodzony mózg...
Lis Haslam nie ma zamiaru porzucać psów dla częściowo już byłego męża. Tym bardziej, że ich syn jest już dorosły i nie potrzebuje pomocy obojga rodziców. A psy są dla Liz najważniejsze od wielu lat. Kobieta specjalnie dla nich założyła fundację, przez którą zbiera pieniądze na najpotrzebniejsze potrzeby swoich psów. Wszystkie są przez nią przygarnięte - od ludzi, z ulicy, z polecenia.
A co wy o tym myślicie? Dajcie znać w komentarzu albo napiszcie do nas wiadomość na adres buzz_redakcja@gazeta.pl - czekamy na wasze listy!