Jeden z turystów Parku Narodowym Serengeti zbyt pewnie poczuł się w obecności lwów. Zwierzęta schroniły się w cieniu jego auta, dlatego pomyślał, że może pozwolić sobie na bliższy kontakt. Bardzo się pomylił.
Nic dziwnego, że nagranie umieszczone na kanale Wildlife Sightings z wycieczki po parku otrzymało tytuł "Najgłupszy turysta w historii". W zachowaniu mężczyzny naprawdę trudno doszukiwać się rozsądku.
Autor filmu bez namysłu skorzystał z chwili, w której lew był w zasięgu jego ręki. Otworzył okno w aucie, wyciągnął dłoń i dotknął dzikiego kota. Pozazdrościł mu kolega, który jechał jeepem wraz z nim.
Mężczyzna również chciał dotknąć lwa, jednak zwierzę nie było z tego zadowolone. Dziki kot wyszczerzył zęby, a potem głośno ryknął. Turystom z trudem udało się w porę zasunąć otwarte okno.
Tylko osoby pracujące z dzikimi zwierzętami wiedzą, jak potrafią być szybkie. Lew błyskawicznie mógł się odwrócić i oderwać rękę turyście lub wtargnąć do auta i zabić wszystkich pasażerów - tłumaczy Naas Smit, pracownik Parku Narodowego Serengeti w rozmowie z dailymail.co.uk.
Ponadto gdyby zwierzę faktycznie zaatakowało turystów, strażnicy musieliby je zastrzelić. Byłoby to szczególnie kłopotliwe, gdyby lew okazał się samcem alfa. Wówczas stado zostałoby pozbawione przywódcy oraz jego następcy zwykle wyłanianego w walce.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl