Czasem, gdy ludzie chcą poczuć się piękniejsi, decydują się na operacje plastyczne. Te niestety nie zawsze wychodzą tak, jak powinny, a i efekt tych teoretycznie udanych nierzadko bywa mało naturalny i miast upiększać, szpeci.
Z oszpeceniem przyszło zmierzyć się pewnej Brytyjce, która postanowiła zafundować sobie korektę ust. Niestety, szybko okazało się, że zamiast z pięknymi, wypełnionymi wargami, skończyła z paskudną opuchlizną.
Charlotte Neale nie mogła pogodzić się ze swoim nowym wyglądem, złożyła więc reklamację w klinice, w której poddała się zabiegowi. I choć gołym okiem widać było, że z ustami coś jest nie tak - wypełnienie było nierówne - to zdobycie zadośćuczynienia okazało się niemożliwe.
Kobieta przez kilka dni nie wychodziła z domu, bo tak wstydziła się swojego wyglądu. Gdy w końcu się przemogła, pełna nadziei złożyła wizytę klinice. Tam dowiedziała się, że musi masować wypukłości by zniknęły. Tak też zrobiła.
Po trzech miesiącach okazało się, że mimo stosowania się do zaleceń, stan warg nie uległ poprawie. Wtedy właścicielka kliniki przekonała Charlotte do wykonania zabiegu uzupełniającego. Dziewczyna poddała się mu, jednak to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Wręcz przeciwnie. Było jeszcze gorzej!
Zaraz po zabiegu usta Charlotte były nienaturalnie wielkie, a opuchlizna uniemożliwiała spożywanie jakichkolwiek posiłków poza płynnymi. Usta bolały, a gdy w końcu obrzęk zniknął, okazało się, że tak jak poprzednio, zostały wypełnione nierówno.
Manager stwierdził, że to wina seksu
Dziewczyna próbowała złożyć reklamację w salonie Beauty Box by Maggie, jednak jej skargi nie zostały wysłuchane. W końcu postanowiła upublicznić sprawę i zaangażowała do tego media - podaje Daily Mail. Jakież musiało być jej zdziwienie, gdy pod postem na Facebooku przeczytała, co rzekomo było powodem zniekształceń na jej ustach!
Manager kliniki odrzucił skargę dziewczyny, stwierdzając, że opuchlizna i dziwna wydzielina z ust to wina... seksu oralnego. Mężczyzna nie doszukał się błędu w działaniach właścicielki kliniki, a swojej narzeczonej, zasugerował jednak, że klientka powinna bardziej uważać, co bierze do ust...
Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, głos zabrała sama właścicielka kliniki, Magdalena Gouzd. Kobieta stwierdziła, że nie zgadza się ze słowami partnera, jednak go rozumie. Jej zdaniem mężczyzna zareagował w tak niewybredny i oburzający sposób, bo zobaczył jak bardzo zabolała ją sprawa fałszywych oskarżeń.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl