O wypadkach samochodowych słyszymy niemal codziennie, często tez zastanawiamy się, jak do nich doszło. Zdarza się bowiem, że auto nagle zjeżdża na sąsiedni pas, nurkuje w rowie czy uderza w drzewo, a kierowca tłumaczy się później, że zasnął.
Jak to możliwe? Nie zawsze przecież za kółkiem siada osoba zmęczona i niewyspana! Wystarczy jednak trochę posiedzimy za kierownicą, a choćbyśmy byli początkowo pełni energii, zaczynamy ziewać. Nie pomaga kawa czy podkręcenie klimatyzacji, zatrzymujemy się by odpocząć, wszystko wraca do normy, by po chwili jazdy znowu zacząć zasypiać...
Znacie to? Okazuje się, że winę za taki stan ponosi sam samochód, a wytłumaczenie jest naprawdę banalne. Kiedy auto się porusza, wywołuje lekkie drgania. Całkiem jak w przypadku niemowląt, które wystarczy kołysać lub położyć we wprawionej w wibracje kołysce, a to powoli zaczyna odpływać. Dokładnie tak samo jest z dorosłymi.
Choć wszystko to brzmi jak coś bardzo oczywistego, jak dotąd nikomu nie przyszło na myśl, by własnie wibracje samochodu posądzać o wypadki. Sprawą zajęli się dopiero australijscy naukowcy, którzy potwierdzili, że kierowców usypiają ich samochody i planują coś z tym faktem zrobić.
Aby udowodnić, jak niebezpieczna dla kierowcy jest jazda autem i wibracje, w które jest one wprawione, naukowcy przeprowadzili specjalne testy. Kierowcy zasiadali w symulatorze, i podłączeni pod specjalną aparaturę mierzącą ich tętno ''wyruszali w podróż''.
W teście kierowcy poddawani byli praktycznie niewyczuwalnym dla człowieka drżeniom w częstotliwościach od 4 do 7Hz - takim samym, jak w jeździe samochodem. W tym czasie. Okazało się, że już po piętnastu minutach monotonnej jazdy, wypoczęci kierowcy zaczynali odczuwać znużenie.
Profesor Stephen Robinson z RMIT University w Melbourne twierdzi, że wystarczyłoby nieznacznie zmienić konstrukcję samochodu i foteli, by zminimalizować drgania podczas jazdy, a tym samym zapobiec zasypianiu kierowców.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl