Freda Jackson, emerytka z Blackburn w brytyjskim hrabstwie Lancashire, poleciała z przyjaciółką na wakacje. Wybrały Hiszpanię - turystyczne miasto Benidorm, popularne wśród Brytyjczyków i - jak się dość szybko okazało - wśród samych Hiszpanów.
Obie panie przecierpiały 2 tygodnie wakacji w warunkach doprawdy okropnych: nie dość, że w hiszpańskim Benidorm było zbyt wielu Hiszpanów, to jeszcze byli oni niewychowani, a one - emerytki! - do hotelowego basenu miały aż 42 schodki do pokonania. Poza tym zakwaterowano je na 14. piętrze i dopiero po rozmowie z pracownikami hotelu przekwaterowano je na drugie piętro, choć obiecywano im parter. A za to wszystko zapłaciły prawie 1200 funtów na głowę (prawie 5,5 tys. złotych).
Pani Freda wróciła po tym bardzo ciężkim urlopie do domu, przemyślała sprawę i napisała do biura podróży skargę. Domaga się zwrotu kosztów za dwa tygodnie cierpień wśród Hiszpanów albo przynajmniej kolejnych wczasów - za darmo. Na jakiej podstawie? Oddajmy głos samej pani Fredzie, bo nie da się tego powtórzyć inaczej:
Hotel pełen był Hiszpanów na wakacjach, bardzo niegrzecznych. Jeden Hiszpan potrącił mnie i nawet nie przeprosił. Wszystkie atrakcje w hotelu były skupione na Hiszpanach. Dlaczego nie mogą oni lecieć gdzieś indziej na swoje wakacje?! Biuro podróży zrujnowało moje wymarzone wakacje.
- pyta w rozmowie z Metro.co.uk rozżalona emerytka.
Biuro podróży "Thomas Cook" przyznało starszej pani odszkodowanie. Ale za coś zupełnie innego, niż zarzuty pani Fredy Jackson i jej koleżanki. Uznano, że kobietom należy się odszkodowanie za zmianę godziny odlotu w ostatniej chwili. Rzecznik biura powiedział, że była to ich wina i za to przepraszają obie panie.
Czy biuro podróży przyzna paniom rekompensatę za najgorsze wakacje 2018 roku - nie wiadomo. Pracownicy "Thomas Cook" pomijają milczeniem ten temat.