Mark Muller zmarł 30 marca w szpitalu Hull Royal Infirmary w Yorkshire. Mężczyzna cierpiał na idiopatyczne włóknienie płuc, a do placówki trafił w ostatnim stadium choroby, gdy właściwie nie było już dla niego szans na wyleczenie.
W czasie pobytu w szpitalu Markiem opiekowały się między innymi dwie pielęgniarki, Sam Quiney i Hannah North. Przez kilka dni obserwowały, jak mężczyzna zwraca się do żony i mimo bardzo złego stanu zdrowia, małymi gestami wyznaje jej miłość.
Tuż przed 29 rocznicą ślubu, Mark poprosił pielęgniarki o pomoc. Wyznał im, jak bardzo chciałby uczcić zbliżającą się rocznicę, jednak nie ma siły i możliwości kupić choćby kartki z życzeniami dla ukochanej żony. Wtedy Hannah i Sam postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce.
Mark i Wendy byli uroczą parą, codziennie mogłyśmy patrzeć na to, jak bardzo się kochają. Sposób, w jaki mówił o swojej żonie, był po prostu cudowny - powiedziała jedna z pracownic szpitala, Sam.
Dlatego też ona i jej koleżanka postanowiły zdobyć dla Marka wymarzoną kartkę. Kupiły ją, wypisały na niej życzenia i wysłały pocztą do Wendy. Niestety, kobieta prezent dostała dopiero kilka godzin po śmierci męża, dzień przed 29. rocznicą ślubu.
Teraz, kilka miesięcy później, Wendy Muller postanowiła odwdzięczyć się dwóm pielęgniarkom. To dzięki nim kobieta miała okazję, już po śmierci męża, dowiedzieć się jak bardzo ją kochał. One też dały jej wiarę w ludzi.
Wendy zgłosiła więc Sam i Hannah do nagrody Moments of Magic - podaje The Mirror. To rodzaj plebiscytu, organizowanego w brytyjskich szpitalach, w którym nagradza się personel za wyjątkowe oddanie pacjentom.
Były absolutnie zdumiewające, nie mogłabym prosić o dwie bardziej niesamowite, opiekuńcze i współczujące pielęgniarki. Sam i Hannah dawały sto procent siebie swoim pacjentom - argumentowała swoją decyzję Wendy.
W prywatnej wiadomości do pielęgniarek, kobieta nazwała pracownice szpitala aniołami i prosiła, by nigdy nie ustawały w czynieniu dobra.