Włoscy policjanci dali w poniedziałek wyjątkowy popis umiejętności w walce z terroryzmem. Na lotnisku w Rzymie wysadzili podejrzany pakunek, w którym znajdować się miała bomba. Na szczęście dla nich i dla podróżujących, w walizce znajdowały się tylko kokosy. "Bomba" wybuchła więc i pozostawiła po sobie spory bałagan.
Walizka pełna orzechów kokosowych stała się obiektem wyjątkowo niebezpiecznym,, bo leżała bezpańsko na rzymskim lotnisku. Wzbudziła słuszne podejrzenia, ponieważ przez dłuższy czas nikt się nią nie interesował. A w takich sytuacjach, w TAKICH czasach, policja raczej woli dmuchać na zimne.
Jak powszechnie wiadomo, każde podejrzenie aktu terroryzmu i ataku bombowego wymaga zastosowania specjalnych środków i wyjątkowej ostrożności. Ale włoscy policjanci znają chyba tylko część z przepisów, które obowiązują w takim momencie. Ich postępowanie w sprawie bezpańskiego bagażu na lotnisku można śmiało zaliczyć do "odważnych" lub "optymistycznych". Nie zawracali sobie nawet głów ewakuacją całego lotniska, jak to się zazwyczaj czyni w innych europejskich miastach.
Nikt nie ewakuował pasażerów, a walizką nie zajął się pirotechnik. Policjanci rozciągnęli taśmy w na oko przyzwoitej odległości od bagażu i kazali ludziom czekać na rozwiązanie problemu za nimi. Tłum gapiów stał około dziesięciu metrów od pakunku.
W tym czasie funkcjonariusze podjęli zdecydowane kroki i jak gdyby nigdy nic walizkę... wysadzili w powietrze. Serio. Wtedy okazało się, że to, co wzięli za bombę, w rzeczywistości (na szczęście) było orzechami kokosowymi. Obejrzeli roztrzaskane po okolicy ''materiały wybuchowe'', stwierdzili, że na pewno nie są już niebezpieczne i ewakuowali się z miejsca zdarzenia. Bałagan, ogrodzony taśmą, zostawili ekipie sprzątającej.
Zdjęcia z ''wysadzania bomby'' opublikował na swoim Twitterze dziennikarz Ned Donovan. Mężczyzna stwierdził, że był właśnie świadkiem iście włoskiego podejścia do problemu, wręcz poczuł się jak Włoch. No bo kto i po co przejmowałby się jakąś bombą?