Wielka czaszka z ostrymi, cienkimi zębami i długim rogiem, płetwy/skrzydła, ogon i dwie nogi - to wszystko, to charakterystyczne elementy szkieletu, który w czasie spaceru po plaży w Nowej Zelandii znalazła Hanna Mary. Kobietę tak zaintrygowało to znalezisko, że na Facebooku opublikowała całą serię zdjęć z pytaniem, cóż to takiego.
Na dziwaczny szkielet Hanna Mary i jej mama natknęły się w Rakaia Huts, tuż po ogromnej burzy. Pierwsze, co autorce zdjęć przyszło do głowy, to że właśnie znalazła szczątki kosmity. Zdjęcia przesłała dalej i trafiły do Chrisa Lyncha, który tak jak Mary opublikował je w mediach społecznościowych. To właśnie pod jego postem rozgorzała dyskusja, z czym kobiety w sobotnie popołudnie miały do czynienia.
Odpowiedzi były różne, od przybysza z innej planety, przez zmutowaną rybę po wielkiego nietoperza. Niektórzy żartowali nawet, że szkielet wygląda jak członkowie ich rodzin albo diabeł z piekła rodem.
Wśród ponad siedmiuset komentarzy, kilka osób wskazało na gatunek płaszczki żyjący w oceanie i trzeba przyznać, że ta wersja jest w tym przypadku najbardziej prawdopodobna.
Dr Malcolm Francis z jednego z nowozelandzkich uniwersytetów także dołożył swoje trzy grosze do dyskusji. Naukowiec stwierdził, że to typowy dla Nowej Zelandii, często spotykany gatunek płaszczki - Dipturus nasutus.
A co Wy widzicie na zdjęciach?