Upuszczanie krwi, zwane fachowo flebotomią to praktyka, która już w starożytności uważana była za leczniczą i przekonanie to trwało aż do XIX wieku. Obecnie wiadomo, że pozbawianie organizmu znaczących ilości krwi nie wpływa korzystnie na proces zdrowienia poza nielicznymi przypadkami chorób takich jak: czerwienica, porfiria lub hemochromatoza.
Badania historyczne wskazują, że z flebotomii korzystali mieszkańcy starożytnej Mezopotamii, Egiptu czy Grecji. W kolebce współczesnej europejskiej kultury jaką jest Grecja, metoda ta już w czasach Hipokratesa była powszechnie stosowana, choć on sam skupiał się na diecie jako najlepszym środku leczniczym. Przeciwną opcję reprezentował Archagatus (lekarz praktykujący w czasach republiki rzymskiej), który stosował bardzo często puszczanie krwi u pacjentów zyskując sławę niezykle "krwawego".
Na popularyzację flebotomii jako metody leczenia miały wpływ teorie Galena. Według niego krew z czasem ulega zużyciu, co sprzyja powstawaniu w niej trucizn. Kolejną teorią Galena była tzw. „równowaga humorów". To od niej miał w znacznej mierze zależeć stan zdrowia. Galen wyróżniał cztery humory:
Według Galena najważniejsza wśród nich jest krew, dlatego jej ilość w organizmie musiała zostawać pod ścisłą kontrolą. Pomóc w tym miało usuwanie nadmiaru krwi lub prowokowanie wymiotów.
Aby "uleczyć" pacjenta, w zależności od zdiagnozowanego schorzenia, należało upuścić krew w bezpośrednim sąsiedztwie dotkniętej dolegliwością części ciała. Zdarzało się też, że medyk podejmował docyzję o puszczeniu jej jak najdalej od chorego miejsca. Funkcjonowało także przekonanie o powiązaniu poszczególnych żył i tętnic z konkretnymi schorzeniami. I tak np.:
Wzmianki o flebotomii można znaleźć także w pisamach religijnych. Talmud określał szczegółowo dni tygodnia i miesiąca na wykonywanie tego zabiegu. W pismach chrześcijańskich także wskazywano preferowane dni do wykonania zabiegu. Z kolei uczeni przedstawiciele świata islamu, podążając śladem starożytnych Greków, zalecali puszczanie krwi podczas stanów gorączkowych.
Chociaż teorie galenowskie z czasem upadły to praktyka puszczania krwi pozostaław medycynie przez wiele wieków. Średniowiecze było okresem, kiedy stosowano ją powszechnie i masowo. Lekarze średniowieczni zalecali ją w przypadku większości schorzeń, co prowadziło do osłabienia pacjentów i niejednokrotnie pogarszało w znaczny sposób ich stan. Szczególnie często tego typu terapia stosowana była na terenie Francji. W Anglii toczyło się mnóstwo dyskusji na temat jej skuteczności, czego efektem było stopniowe zmniejszanie częstotliwości jej stosowania.
Na dobre w wątpliwość zaczęto poddawać zasadność stosowania upustów krwi dopiero w XVI wieku. Toczyły się nad tym gorące dysputy w niemalże całej ówczesnej Europie. W XVIII wieku znacząco ograniczono stosowanie tej metody leczenia, by powrócić do niej na znacznie mniejszą skalę w XIX wieku (dotyczyło to wówczas zazwyczaj chorych na choroby tropikalne).
Czemu flebotomia zawdzięczała taką popularność? Otóż wskazuje się, że w średniowieczu jak i w późniejszym okresie, medycy mieli małą świadomość co do przyczyn powstawania poszczególnych schorzeń. W związku z tym woleli zaordynować jakąkolwiek terapię niż nie podejmować żadnych działań. Pacjenci często odczuwali po niej ulgę, gdyż działała na nich niczym placebo (efekt psychologiczny). Mogła też przynieść ulgę w przypadku cierpiących na nadciśnienie, gdyż zmniejszała je. Nie zmienia to faktu, że w zdecydowanej większości przypadków upuszczenie krwi powodowało pogorszenie stanu pacjenta, a w najlepszym przypadku poprostu nie wnosiło nic nowego do jego stanu zdrowia.
Ostatecznie nieskuteczność terapii bazujacej na puszczaniu krwi udowodnił Pierre Louis w XIX wieku.
Zobacz też: Uczyniła komara najgroźniejszym zwierzęciem świata. Niewykluczone, że malaria wróci do Polski