Szpital i sanatorium zmienili w miejsce mordu. Krwawa historia "Zofiówki"

"Zofiówka" to wybudowany w 1907 roku zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów, który działał jako szpital i sanatorium. Niektórzy twierdzą, że w opuszczonym od lat, znajdującym się w Otwocku budynku "straszy". Bardziej przerażająca, niż domniemane nawiedzenie tego miejsca, jest prawdziwa historia zakładu, którego pensjonariusze i lekarze przeżyli straszne cierpienia po wprowadzeniu przez nazistów akcji T4.

Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka" działał w Otwocku w województwie mazowieckim od 1908 roku jako szpital i sanatorium. Miejsce to powstało z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi Żydami. Założyli je w 1906 r. Samuel Goldflam - lekarz neurolog, mecenas sztuki, który pomaga w rozwoju kariery Artura Rubinsteina, oraz aktywista społeczny i współpracownik Janusza Korczaka, Adam Wizel - psychiatra i psychoanalityk oraz Ludwik Bregman - również neurolog, stażysta w klinikach Paryża, Wiednia i Frankfurtu. Teren pod ośrodek kupiono dzięki sprzedaży biżuterii podarowanej przez Zofię Endelmanową (stąd nazwa placówki).

Samuel Goldflam, Ludwik Bregman i Adam Wiziel (fot. autorzy nieznani / wikimedia.org / domena publiczna)Samuel Goldflam, Ludwik Bregman i Adam Wiziel (fot. autorzy nieznani / wikimedia.org / domena publiczna) Samuel Goldflam, Ludwik Bregman i Adam Wiziel (fot. autorzy nieznani / wikimedia.org / domena publiczna)

Zobacz wideo Obozy zagłady. Miejsca kaźni, o których nie powinniśmy zapominać

Mroczna, wojenna historia "Zofiówki". Naziści wprowadzili program "eliminacji życia niewartego życia"

Początkowo w szpitalu było miejsce dla 95 pacjentów, ale już dwa lata później dobudowano kolejny pawilon dla kobiet (dzięki datkom Hermana Poznańskiego). W 1926 roku ośrodek został po raz kolejny rozbudowany, stając się jednym z największych tego typu na Mazowszu. Od 1935 roku placówka ta mogła przyjąć 275 chorych. Do szpitala trafiali także niezamożni Żydzi, którzy byli leczeni bezpłatnie. W pozostałych przypadkach, ośrodek był finansowo wspierany przez rodziny pacjentów lub gminy, z których pochodzili. Założeniem było przywrócenie chorych do społeczeństwa, a istotnym elementem terapii była praca.

Podczas okupacji niemieckiej "Zofiówka" została włączona do getta "Kuracyjnego" w Otwocku. Ośrodek rządzony był przez Josta Walbuma, nazistowskiego lekarza, za którego działalności w placówce panował głód i straszne warunki dla pacjentów. Z rozkazu Niemców, "Zofiówka" była jedynym zakładem dla umysłowo chorych Żydów na terenie guberni. W 1941 roku umieszczono tam 350 pacjentów, chociaż nie było dla nich tylu miejsc.

19 sierpnia 1942 roku przeprowadzono likwidację getta, w wyniku czego zamordowano 110-140 pacjentów i lekarzy z Zofiówki - część była rozstrzeliwana na miejscu, a część wywieziona do obozu w Treblince. Tylko kilka osób z personelu uciekło karetką do Warszawy, a niektórzy lekarze - dr Maślanko, dr Lwinówna, dr Dorota Lewi czy dr Włodzimierz Kaufman, a także inni pracownicy medyczni, popełnili samobójstwo. 

Akcja T4 po raz pierwszy wykorzystywała "technologię" do masowego uśmiercania

"Zofiówka" podczas II wojny światowej została włączona do programu akcji T4 (Aktion T4 - od adresu biura w Berlinie przy Tiergartenstrasse 4 lub E-Aktion - eutanazja osób upośledzonych), realizowanej w latach 1939-1944. Jej celem było zabijanie osób chorych psychicznie lub neurologicznie, co potocznie nazywane było "eliminacją życia niewartego życia". Uzasadnieniem takich działań miała być ideologia eugeniki negatywnej (eliminacji genów obciążających) oraz nazistowska "higiena rasowa". Początkowo osoby niepełnosprawne lub upośledzone były poddawane przymusowej sterylizacji, która była unormowana ustawą o zapobieganiu narodzin potomstwa obciążonego chorobą dziedziczną z 1933 roku. Na jej mocy wysterylizowano około 400 tys. Niemców.

Była to pierwsza akcja, która wykorzystywała "technologię" masowego mordu ludności poprzez rozstrzelanie, gazowanie lub otrucie - później wiele z tych metod stosowano także w niemieckich obozach koncentracyjnych. W akcji T4 mordowano chorych na schizofrenię, padaczkę, otępienie, pląsawice Huntingtona, zapalenie mózgowia oraz osoby niepoczytalne, z wrodzonymi wadami rozwojowymi lub pacjentów, którzy przebywali w zakładach opiekuńczych ponad pięć lat. Nie wiadomo ile dokładnie osób straciło życie w ramach programu, ponieważ miał on półoficjalny charakter. Szacuje się, że od 1939 do 1945 roku zabito w ramach akcji T4 około 200 tys. chorych i niepełnosprawnych.

Za początek akcji uznaje się "sprawę dziecka Kretschmara". Niejaki Kretschmar miał prosić Hitlera o zgodę na zabicie swojego dziecka, które urodziło się z wadami dziedzicznymi. Führer przychylił się do tej prośby i pozwolił lekarzowi na "umożliwienie" niepełnosprawnemu dziecku "bezbolesnej śmierci". Później, zwołana w Sopocie komisja lekarska ustaliła, że od teraz wszystkie upośledzone lub niepełnosprawne dzieci będą zabijane poprzez wstrzyknięcie śmiertelnych dawek morfiny i barbituranów. Po urodzeniu takie dzieci były zgłaszane przez personel medyczny, a następnie kierowane do zakładów opiekuńczych. Konsultanci III Rzeszy podejmowali potem decyzję o ich dalszym losie.

Później zasady te rozszerzono także na dorosłych. Akcja T4 nie mogła wykorzystywać zastrzyków, ponieważ "były one nieefektywne". Wówczas zaczęto eksperymentować z zabijaniem trującymi gazami (spalinami samochodowymi, tlenkiem węgla i cyjanowodorem). W Świecu, Kocborowie i Owińskach wybudowano nawet pierwsze testowe komory gazowe. W 1941 roku o akcji dowiedział się Kościół w Niemczech, który zdecydowanie sprzeciwił się tej praktyce. Mimo tego program był cały czas realizowany, ale nieoficjalnie. Pacjenci poza mordowaniem byli też skazywani na "specjalną dietę" głodową. W 1945 roku (po upadku III Rzeszy) w ramach akcji zabito ostatniego pacjenta - czteroletniego chłopca.

W Polsce akcja T4 prowadzona była nie tylko w Otwocku, ale też w ośrodkach w Owińsku, Świecie, Starogardzie Gdańskim, Dziekance, Chełmie Lubelskim, Kościanie, Gostyninie, Kochanówce, Łodzi, Warcie, Międzyrzeczu, Choroszczy, Kobierzynie, Lublińcu, Działdowie, Piaśnicy Wielkiej oraz Rybniku. 

W 1943 roku Niemcy planowali otworzyć w "Zofiówce" ośrodek opiekuńczo-charytatywny "do odnowienia krwi niemieckiej i hodowli nordyckiej rasy nadludzi". Tak zwana akcja Lebensborn skupiała się na selekcji odpowiednich kobiet i mężczyzn "przeznaczonych do rozmnażania" i "tworzenia" dziedziczno-biologicznie idealnych dzieci. Program miał być też odpowiedzią na rosnącą falę aborcji. Zakład miał też zajmować się germanizacją polskich dzieci, które miały następnie trafiać do adopcji do niemieckich rodzin.

Powojenne losy i historie o "nawiedzeniu Zofiówki"

W 1944 roku Zofiówkę zajęła jednak Armia Czerwona, która oddała ją zarządowi miasta. Po remoncie otwarto tam ośrodek szkoleniowy, a później Centralną Szkołę Aktywu ZMP.

Po II wojnie światowej, w 1955 roku Zofiówka została ponownie wykorzystana w celach medycznych. Do połowy lat 80. funkcjonował tam ośrodek dla chorych na gruźlicę (wówczas jako szpital imienia Stefana Okrzei). Na początku przyjmowano tam wyłącznie młodzież, ale później otwarto też oddziały dla dorosłych.

Jako "Zofiówka" powróciła w 1985 roku, jako filia Zespołu Neuropsychiatrycznej Opieki Zdrowotnej w Zagórzu. Początkowo trafiały tu głównie dzieci ze schorzeniami neuropsychiatrycznymi (z ich powodu funkcjonowała tam też szkoła dla klas V-VIII podstawówki), a później też młodzież uzależniona od środków odurzających, a także dorośli. Pacjenci przyjmowani tam byli do końca lat 90.

Teorie o rzekomym "nawiedzeniu" Zofiówki przez duchy pochodzą jeszcze z 1958 roku z zapisków prowadzonych przez pielęgniarki. W notatkach napisano, że lekarze często wychodzili ze szpitala, bo bali się zostawać tam na noc. Pracownicy mieli słyszeć kroki, chociaż nikt nie szedł, a pacjenci skarżyli się na dziwne przesuwanie się kołdry lub uczucie duszenia w śnie (parasomia - paraliż senny).

Obecnie obiekt ten jest zniszczony. Drzwi są wyłamane, okna rozbite, a ściany pomazane różnymi napisami lub grafikami. Na razie teren ten niszczeje, a w sądzie trwa rozprawa, w której gmina żydowska domaga się uznania swojego prawa do udziału w nieruchomości. Prawa do niej stara się też ustalić Marszałek Województwa i Starosta Powiatowy. Do "Zofiówki" zjeżdżają fani eksploracji opuszczonych miejsc. Robią zdjęcia, grają w paitnball i szukają dowodów na to, że miejsce jest nawiedzone. 

Zobacz też: ''Zarąbista'' noc w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym? Drugie życia ośrodka, w którym naziści mordowali chorych

Więcej o: