Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Seryjny morderca z Wielkopolski przez kilka miesięcy od postawienia zarzutów nie przyznawał się do winy. Skandaliczne czyny potwierdził częściowo - to on rozkopywał groby w celu wycinania z ciał martwych kobiet organów płciowych oraz piersi. Tamtejsza milicja długo ukrywała się na cmentarzu w celu schwytania nekrofila. Wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: dlaczego Edmund Kolanowski posunął się do tak okrutnych czynów?
Co dzieje się wewnątrz człowieka o takich upodobaniach? Analiza zbrodni popełnionych przez Edmunda Kolanowskiego sięga podłoża psychicznego. Już w dzieciństwie miał on do czynienia z zaburzeniami, które nasilały się wskutek konfliktów rodzinnych. Ojciec przestępcy był w obozie w Oświęcimiu. Po powrocie do domu nie stronił od alkoholu i rękoczynów. Ze strony matki Edmund również nie doznał troski. Kobieta skupiała się na zmarłym dziecku, którego śmierć długo rozpamiętywała. Nie od dziś wiadomo, że wychowanie przekłada się na wiele płaszczyzn życia. Edmund nie należał do najlepszych uczniów. Rówieśnicy odrzucali go, co przełożyło się na pogorszenie stanu psychicznego. Zaburzenia młodego chłopaka miały zostać uleczone w ośrodkach specjalnych. Pobyt w jednym z nich tylko pogorszył sprawę, gdyż nieopodal placówki znajdowało się prosektorium, do którego młody chłopak lubił zaglądać. To w takich okolicznościach Edmund odkrył swoje fantazje seksualne. Zaczął kraść damską bieliznę i się w nią przebierać. Rzeczywistość była dla niego trudna do pojęcia. Być może z tego powodu usiłował popełnić samobójstwo.
Przyszły zbrodniarz na swej drodze spotkał miłość. Miała na imię Zofia i właśnie z nią stanął na ślubnym kobiercu w 1970 roku. Para doczekała się dwóch córek, jednak szczęście małżonków nie potrwało zbyt długo. Edmund w wyniku napaści na kobietę, trafił do zakładu karnego. Żona zakończyła z nim związek. Po opuszczeniu więzienia, Edmund związał się z Gabrielą, z którą to miał córkę. Konkubina była później cennym źródłem informacji dla poznańskich milicjantów. Z obawy o własne życie długo milczała. Jako pierwsza zauważyła chore fascynacje partnera. Do czego one doprowadziły? Mężczyzna ciął zwłoki kobiet i przyszywał ich części ciała do manekina. Ten obiekt pomagał mu w zaspokajaniu potrzeb seksualnych. Po kilku dniach pozbywał się odgrzebanych narządów i palił je w piecu, czego świadkiem była Gabriela. Dla poznańskich śledczych takie zachowanie było nie lada przełomem - nigdy wcześniej nie spotkali się oni z podobną sprawą. Za najmroczniejsze przestępstwo Edmunda Kolanowskiego uważa się zamordowanie 11-letniej Aliny, którą znaleziono dopiero miesiąc po zaginięciu. Pozostałości po jej ciele leżały na nasypie kolejowym. Została obnażona i pozbawiona piersi oraz narządów płciowych. Ten szokujący czyn jeszcze bardziej spotęgował poczucie niebezpieczeństwa wśród poznańskich kobiet. Milicja musiała usprawnić swe działania.
Poszukiwania sprawcy trwały bardzo długo. Typowanie poznańskich nekropolii nie było łatwe. Funkcjonariusze czatowali na cmentarzu z nadzieją na schwytanie nekrofila nawet w ciężkich warunkach atmosferycznych. Edmund podczas jednej z nocnych wypraw na cmentarz w wiadomych celach, nawet nie pomyślał, że może być obserwowany. Dokładnie w nocy z 6 na 7 maja 1983 roku, zapałał świeczkę na jednym z grobów i przygotowywał się do kolejnego odkopywania zwłok. Milicjanci ruszyli za nim, jednak przestępca lepiej znał terytorium. Udało mu się uciec, ale zapomniał po sobie posprzątać. Funkcjonariusze zastali między innymi rozkopany grób. Jak finalnie schwytano sprawcę? Edmund zostawił przy grobie wydruk pochodzący z fabryki Pollena Łaskarzew. Niemalże natychmiast rozpoczęto obserwację pracowników tego obiektu. Jeden z nich miał charakterystyczne blizny na twarzy, które nie wyglądały jak ślady po goleniu, a raczej jak pozostałości po przedzieraniu się przez cmentarne krzaki. Numer buta, który odbił się przy grobie, również się zgadzał. Dowody mówiły same za siebie. 16 maja 1983 roku mężczyzna został schwytany. Długo nie przyznawał się do winy. Rok później oświadczył:
Wkładałem członek do przyszytych narządów, wykonując ruchy posuwiste, aż do wytrysku nasienia. Po dwóch-trzech dniach narządy odpruwałem i paliłem w piecu kaflowym w pokoju. Lalkę rozwalałem i wyrzucałem do śmietnika.
Przed sądem odwołał wszystkie zeznania. Przypadek Edmunda Kolanowskiego po dziś dzień szokuje psychiatrów i seksuologów. Mężczyznę spotkała kara śmierci - powieszenie w poznańskim więzieniu. Był jednym z ostatnich przestępców, wobec których wykonano wyrok kary śmierci.
Zobacz też: Tajemnica jeziora Bodom. 60 lat temu doszło do zbrodni, której do dziś nie udało się wyjaśnić