Sztokholmska policja dostała powiadomienie od przechodniów w niedzielę o godz. 21:46. Wynikało z niego, że przed jednym z bloków w dzielnicy Haesellby na ziemi leży dwoje poważnie rannych dzieci, mających mniej niż 10 lat. Policja podejrzewała, że spadły z dużej wysokości - podał serwis Aftonbladet.se.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Na miejsce przyleciał helikopter pogotowia, który zabrał dzieci do szpitala. Mimo starań lekarzy młodsze z nich zmarło. Drugie wciąż jest w ciężkim stanie. Zgodnie ze wstępnymi ustaleniami policji, dzieci zostały ugodzone nożem w rodzinnym mieszkaniu, a następnie wyrzucone przez balkon z wysokości około 15 metrów. Funkcjonariusze nie udzielili więcej informacji. - Wciąż prowadzimy dochodzenie - powiedziała Helena Boström Thomas, policyjna rzeczniczka prasowa.
Jeszcze tego samego wieczoru policja zatrzymała rodziców. Policjanci zastali ojca, który sam ranił się nożem. Jemu i matce dzieci postawiono zarzuty zabójstwa oraz usiłowania morderstwa. Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w to, co się wydarzyło. - Bardzo mnie to dotknęło, bo mieszkam tu od 16 lat. To tutaj dorastały moje dzieci. To tak tragiczne, gdy dzieci cierpią - powiedziała portalowi Aftonbladet.se Annica Nässén, mieszkanka dzielnicy Haesellby. - To straszne, sam mam troje dzieci. Nie wiem, jak można tak postąpić - powiedziała inna sąsiadująca z parą osoba.