Nieprzyjemne wydarzenia miały miejsce 7 listopada, około godz. 4 rano w centrum Rzeszowa, przy ulicy Słowackiego. Czworo mieszkańców miasta chciało wrócić taksówką do domu. Po dłuższych oczekiwaniach w końcu podjechał samochód. Niestety doszło do pomyłki. W trakcie krótkiej wymiany zdań okazało się, że korzystają z usług nie tej frimy, którą zamawiali.
Wszystko zakończyłoby się zwyczajnie, gdyby nie reakcja kierowcy. Z relacji uczestnika wynika, że taksówkarz pożegnał ich obraźliwymi komentarzami. Klienci próbowali go zatrzymać, aby z nimi poczekał na policję. W zamian otrzymali wyzwiska, szarpaninę i… gryzienie.
- Żona trzymała drzwi samochodu, a kierowca nie zważał na to i próbował odjechać. Dosłownie przeciągnął ją po jezdni - zrelacjonował pan Leszek w Kurierze Lubelskim - Chciałem zabrać mu kluczyki, ale on jechał, a ja wisiałem na jego drzwiach. Kierowca nagle zatrzymał się i próbował m.in. odgryźć mi palec. Mam też rozcięty łuk brwiowy. Żona ma rozległe siniaki na całym ciele, zdarty łokieć i nogę. Szwagierka obolałą i posiniaczoną rękę - dodał.
Więcej informacji lokalnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.