Ponad 80-letnia mama Bożeny Bogdańskiej do dziś myśli o swojej córce i wnukach. Wciąż wierzy, że pojawią się jakiekolwiek informacje na temat jej bliskich. Żyje z nadzieją, że pewnego dnia otrzyma list, w którym zostaną wyjaśniona wszelkie tajemnice. Obecnie seniorka zajmuje się prowadzeniem ich domu i dbaniem o ogród, który był oczkiem w głowie zaginionej córki.
80-latka nie może pogodzić się ze zniknięciem rodziny. Twierdzi, że co jakiś czas córka jej się śni - w jednym śnie prosiła o zapalenie świeczki na jej grobie, a w innym miała prośbę, aby się o nią nie martwić. Ojciec Bożeny nie wytrzymał napięcia towarzyszącego całej sprawie. Zaledwie 1,5 roku po ich zaginięciu zmarł.
Ponad 17,5 roku temu po raz ostatni widziano Krzysztofa Bogdańskiego, jego żonę Bożenę, jego matkę Danutę i dwójkę dzieci: Małgosię i Jakuba. W połowie kwietnia 2003 roku po raz ostatni dali znak życia, kiedy to Bożena rozmawiała ze swoją siostrą i wyznała jej, że ma kłopoty. Przez telefon nie chciała jednak zagłębiać się w szczegóły, a o wszystkim miała jej opowiedzieć przy okazji spotkania w cztery oczy.
Po przyjeździe do siostry Danuta jej nie zastała. Niedługo później w Starowej Górze pojawił się ojciec sióstr Tadeusz, który spotkał się z zięciem. Ten miał mu wyznać, że córka wyjechała do Wrocławia, gdzie miała wziąć udział w kursie przygotowującym do założenia biura turystycznego, co było zamiarem rodziny Bogdańskich. Bożena zabrała ze sobą 16-letnią wtedy Małgosię i 12-letniego Kubę, którym chciała pokazać stolicę Dolnego Śląska. Krzysztof zdradził również szwagierce, że po szkoleniu mają jechać do Niemiec do wspólnej przyjaciółki, z którą spędzą święta. Danuta się uspokoiła.
Tydzień po wyjeździe Bożeny i dzieci Krzysztof był widziany w Starowej Górze, gdzie w Wielki Piątek rozmawiał przez ogrodzenie z sąsiadką i jej również powiedział, że rodzina przebywa we Wrocławiu. Kobieta wyznała, że nie widziała w jego zachowaniu niczego dziwnego. Po Wielkanocy Bogdańscy w dalszym ciągu nie dawali śladu życia. Zaniepokojona ciszą ze strony bliskich Danuta zadzwoniła do przyjaciółki z Niemiec, u której Bogdańscy mieli spędzić święta. Kobieta wyznała, że do wizyty nie doszło. 8 maja 2003 roku o sprawie została zawiadomiona policja.
Prowadzący sprawę policjant z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi przyznał, że jeszcze nigdy nie spotkał się z podobnym tokiem spraw. Rozwiązanie utrudniał fakt, że Bogdańscy byli normalną rodziną, a żaden z jej członków nigdy nie był notowany za jakiekolwiek przewinienie. Bożena i Krzysztof poznali się w technikum, a w 1985 roku stanęli na ślubnym kobiercu. Niedługo później na świat przyszły ich dzieci. Przez kilka lat mieszkali w centrum Łodzi, a później postanowili wybudować dom w podłódzkiej Starowej Górze na działce rodziców Bożeny.
Krzysztof prowadził firmę zajmującą się sprowadzaniem z zagranicy części komputerowych, dzięki czemu rodzinie dobrze się powodziło. Przed ich domem stało warte kilkadziesiąt tysięcy złotych Volvo S70, a dzieci uczyły się w prywatnych szkołach. Szczęście jednak powoli się kończyło. Z biegiem czasu na polskim rynku zaczęło się pojawiać coraz więcej sprzętu komputerowego z Chin, przez co jednoosobowa działalność Krzysztofa nie była w stanie wygrać z silną konkurencją. Był to początek problemów finansowych.
W toku śledztwa wykazano, że Krzysztof zaczął się trudnić handlowaniem pirackim oprogramowaniem do PlayStation i Wizji TV. Gdy problemy finansowe zaczęły się piętrzyć, Bogdańscy zaczęli się zadłużać w bankach i u rodziny, ponieważ nie chcieli zejść z poziomu życia, do którego się przyzwyczaili. Bogdański próbował również szczęścia na internetowej giełdzie finansowej, która wpędziła go w jeszcze większe długi. W pewnym momencie zadłużenie miało wynosić nawet milion złotych.
Tuż przed zaginięciem Bogdańscy zrobili maksymalne debety na swoich kartach kredytowych. Policjanci ustalili wszystkie hipotezy, które pozwoliłyby im wyjaśnić zagadkę tajemniczego zniknięcia rodziny. Rozpoczęto od teorii, zgodnie z którą zostali zamordowani. Działka w Starowej Górze została dokładnie przebadana biologiczne, użyto także kamer termowizyjnych czy psów specjalizujących się w poszukiwaniu zwłok. Teoria nie znalazła jednak potwierdzenia. Potem wykluczono również, że rodzina popełniła samobójstwo.
Śledczy uznali, że najbardziej prawdopodobne jest to, że Bogdańscy zniknęli, aby rozpocząć nowe życie. Niedługo przed zaginięciem Bogdański sprzedał auto za 60 tysięcy złotych. Później okazało się również, że kilka banków bardzo chciało dotrzeć do rodziny - pod zastaw domu w Starowej Górze wzięto kilka kredytów. W tamtym czasie nie funkcjonował jeszcze Centralny Rejestr Długów, dlatego zarówno Krzysztof, jak i jego żona i matka mogli zaciągać zobowiązania pod hipotekę tej samej nieruchomości.
Łódzkie prokuratury prowadzą śledztwo przeciwko Bogdańskim w sprawie wyłudzenia kredytów. Wysłano za nimi międzynarodowe listy gończe. Małgorzata i Jakub są nadal uznawani za zaginionych. Ustalono, że rodzina nie wyjechała z Polski samolotem lub promem, a ponadto nie uzyskali amerykańskiej czy kanadyjskiej wizy (chyba, że wykorzystali do tego zmienione tożsamości). Matka Krzysztofa, która w chwili zniknięcia miała 66 lat nie posiadała paszportu. Żadna z poszlak nie dała odpowiedzi na żadne pytanie. Bogdańscy przepadli jak kamień w wodę.
Jakub Bogdański nadal jest uważany za zaginionego Screen / Zaginieni.pl / Fundacja Itaka
Starsza córka państwa Bogdańskich miałaby lub ma dziś 34 lata Screen / Zaginieni.pl / Fundacja Itaka
Zobacz też: Bez śladu. W XXI wieku w Polsce pięć osób z jednej rodziny znika i nikt nie wie, co się z nimi stało