Więcej informacji ze świata i kraju przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Ślub najpiękniejszym dniem w życiu? Chyba nie dla młodej pary z Białegostoku. Szczęśliwi młodzi wymienili się obrączkami, rodzina i przyjaciele złożyli życzenia, zewsząd fanfary, okrzyki, oklaski. Co mogło pójść nie tak? Pracownica urzędu stanu cywilnego wręczyła świeżo upieczonym małżonkom akt ślubu, list gratulacyjny od prezydenta oraz kopertę, mówiąc: "Zostałam poproszona o wręczenie tej przesyłki".
Panna młoda otworzyła kopertę zatytułowaną "Życzenia Ślubne" na początku wesela. Reakcja po przeczytaniu treści może zaskakiwać. Kobieta zaniosła się płaczem i wybiegła z zabawy. Okazało się, że był to list od jej byłego męża. Atakował w nim pannę młodą i jej rodzinę.
Goście weselni ustalili, że kobieta pracująca w Urzędzie Stanu Cywilnego jest partnerką byłego męża panny młodej. Adresatka listu nie odpuściła tej sprawy i napisała skargę. W odpowiedzi zwrotnej poinformowano ją, że wszczęto wewnętrzne śledztwo.
Okazało się, że urzędniczka specjalnie zamieniła się na dyżur w dniu ślubu, tłumacząc, że za mąż wychodzi jej koleżanka. Przez zaistniałą sytuację dostała naganę z wpisaniem do akt i została przeniesiona do działu archiwalnego.
- Jeżeli spojrzeć na Kodeks Pracy, to jest to jedna z najsurowszych kar, które mogliśmy zastosować po uwzględnieniu całej, kilkunastoletniej pracy tej pani dla urzędu - powiedziała w rozmowie z TVN24 rzeczniczka prezydenta Białegostoku Katarzyna Ramotowska.