Do wydarzeń, których rozwikłanie zajęło śledczym 27 lat doszło w Wielkanoc 3 kwietnia 1994 roku. Wówczas Zyta Michalska wróciła do swojego rodzinnego domu na świąteczny okres. Prawie rok wcześniej zdała maturę, zrobiła sobie rok przerwy, bo nie wiedziała co chce studiować. Przez ten czas uczyła się angielskiego w Poznaniu. Jak wspominają jej znajomi, miała zmysł artystyczny. Po raz ostatni widziana była w momencie, gdy wyszła na spacer do lasu. Znała okolicę, to były jej rodzinne strony.
Po dłuższej nieobecności 20-latki bliscy zaczęli się martwić, a gdy nie pokazała się do następnego dnia, zorganizowali sąsiedzką akcję poszukiwawczą i powiadomili policję.
Niedługo później odnaleziono zwłoki młodej dziewczyny, które leżały w odległości 800 metrów od jej rodzinnego domu w Mikuszewie koło Wrześni. W wyniku sekcji zwłok śledczy ustalili, że do jej śmierci doszło na skutek uduszenia. Śledztwo zostało jednak umorzone, bowiem nie udało się odnaleźć sprawcy tej zbrodni.
Po wielu latach pojawiły się nowe tropy. Dzięki przeprowadzonej przez prokuraturę i policjantów z poznańskiego Archiwum X analizie danych, a także genetycznej weryfikacji śladów biologicznych ujawnionych na ciele i odzieży ofiary wskazano, że związek ze śmiercią 20-latki może mieć 26-letni wówczas Waldemar B. Mężczyzna został zatrzymany w grudniu 2020 roku i przedstawiono mu zarzut zabójstwa i usiłowania zgwałcenia Zyty Michalskiej.
Co ciekawe, mężczyzna był jednym z przesłuchiwanych już w 1994 r., ale nic z tego nie wynikało. Miał alibi, ale policja nie przesłuchała jego matki, która miała je potwierdzić. Jak po latach wyzna jego siostra, matka podejrzewała syna o związek z morderstwem, bo miał podrapaną twarz.
Pracujący nad sprawą śledczy orzekli, że do uduszenia 20-latki doszło najprawdopodobniej w momencie, gdy była ona ciągnięta za kaptur do lasu. Wcześniej Waldemar B. miał uderzać dziewczynę kamieniem w głowę. Prokuratura domagała się kary 25 lat więzienia. Obrona mężczyzny tłumaczyła z kolei, że miało dojść do przypadkowej sprzeczki, podczas której sprawca miał uderzyć kobietę, ale nie działał w zamiarze pozbawienia życia. Jeśli argumentacja ta zostałaby przyjęta, wówczas Waldemar B. nie trafiłby do więzienia, bowiem sprawa uległa przedawnieniu.
Rodzina zamordowanej Zyty Michalskiej domagała się, aby zabójca spędził resztę życia w więzieniu. Waldemar B. był jednak sądzony zgodnie z Kodeksem karnym z 1994 roku, który przewidywał maksymalny wyrok za zabójstwo wynoszący 25 lat. Od momentu dokonania zbrodni sprawca zdążył założyć rodzinę i pracował w jednej z miejscowych firm. Nigdy nie był notowany za przestępstwa, a policja nie miała podstaw, aby z jakiegokolwiek powodu zwracać na niego uwagę.
27 maja 2021 roku poznański sąd skazał Waldemara B. na 25 lat więzienia. Prokuratura przyznała, że 53-latek, poza zabójstwem Zyty Michalskiej usiłował także ją zgwałcić. Tego jednak śledczy nie zdołali udowodnić. Sam oskarżony utrzymywał, że w miejscu dokonania zbrodni celowo zostawił ślady świadczące o rzekomej próbie dokonania przestępstwa na tle seksualnym, aby zmylić w ten sposób detektywów. Z tego powodu został skazany za zabójstwo.
W uzasadnieniu wyroku sędzia dodała, że nie ma znaczenia fakt, że od momentu dokonania zbrodni Waldemar B. nie był nawet notowany. Przyznała także, że zabójstwa dokonał z totalnie błahych pobudek. Rzekomo mężczyznę miał zdenerwować fakt, że Zyta Michalska "przecięła mu drogę". Po tym jak zabił Zytę, 27 lat prowadził normalne życie. Dziewczyna takiej szansy nie miała.
Zobacz też: Martwa za życia. Jaycee Lee Dugard porwano jako dziecko i przetrzymywano przez 18 lat