Adam Małysz i Martin Schmitt. W fali "Małyszomanii" Polacy krzywili się na dźwięk tego nazwiska

Ich walka napędzała nie tylko kibiców, ale i ich samych. Przez kilka lat dzielili się tytułami mistrzów świata, medalami olimpijskimi czy Kryształową Kulą. Jest tylko jeden konkurs, w którym Martin Schmitt był gorszy od Adama Małysza. Niemiec nigdy nie sięgnął po złoto w Turnieju Czterech Skoczni. - Zawsze się dobrze rozumieliśmy. Nawet jeśli on był lepszy, szczerze mu gratulowałem. Cały czas utrzymujemy dobre stosunki - mówił przed rokiem Schmitt o naszej legendzie.

- Wspaniale, fantastycznie, coś nieprawdopodobnego. Jak ja się bałem, że on nie wytrzyma tej sytuacji, gdy jego rekord pobił Martin Schmitt. Małysz 128,5 metra, czy to starczy? Nie. Jednak nie starczy. Małysz jest wicemistrzem świata - ekscytował się z dozą niedosytu komentator TVP Sport podczas mistrzostw świata w Lahti w 2001 roku. Starsi kibice z pewnością pamiętają ten dzień. Dzień, w którym poznaliśmy nazwisko człowieka, na którego dźwięk krzywiliśmy się w czasach "Małyszomanii".  

Zobacz wideo "Mamy teraz taki sezon, jak w 2014/2015"

- Wspaniały, wspaniały skok Adama Małysza w pierwszej serii. Nie ma wątpliwości, kto jest jej królem. Mamy już pół złotego medalu, trzeba tylko sięgnąć po drugą połówkę - relacjonowano ponad 20 lat temu. Radowała się cała Polska. Wydawało się, że Małysz ma już wygraną w rękach. Nikt nie spodziewał się, że zostanie ona wyrwana mimo dobrego skoku także w drugiej serii.

- Daleki skok. Niezwykle daleki skok. Wspaniały skok mistrza świata sprzed dwóch lat. Cieszy się trener. Trudno, żeby było inaczej. Leciał długo i daleko – słyszeli kibice chwilę później. To jeden ze skoków Martina Schmitta, który w Lahti w 2001 roku po raz pierwszy odebrał Małyszowi złoto mistrzostw świata na skoczni dużej.

Małysz największym przegranym w Lahti 2001? "Srebro potraktowano jak porażkę"

Adam Małysz i tak wrócił z Lahti ze złotym medalem. Polak był lepszy od Martina Schmitta na skoczni normalnej, a 2001 rok był przełomowy dla rywalizacji tych dwóch panów. Choć wydawać się mogło, że to Niemiec jest zagrożeniem dla Małysza, w rzeczywistości było odwrotnie. 

- To była pełna napięcia rywalizacja z Adamem. Punktowo byliśmy bardzo blisko siebie. Przed drugą serią ja byłem trzeci, drugi Janne Ahonen, a prowadził Adam. Czułem, że są ode mnie lepsi. Ale zmobilizowałem się, w drugiej serii poszedłem na całość i oddałem super skok. Tego dnia to ja miałem szczęście, a kilka dni później Adam wygrał na normalnej skoczni - opowiadał Schmitt w "Super Expressie".

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

- Tamto srebro wielu ludzi potraktowało jak porażkę. Nie da się zapomnieć rankingu największych porażek polskiego sportu z "Przeglądu Sportowego". A w tym rankingu na szczycie Gołota uciekający z ringu przed Tysonem i Adam ze srebrnym medalem mistrzostw świata! Adam się tym strasznie przejmował - wspomina w Sport.pl Apoloniusz Tajner, ówcześnie trener polskich skoczków.

- Pamiętam te jego czerwone włosy. Jak dzień po zawodach go zobaczyłem, to się zacząłem śmiać, zatrzymałem go i zapytałem, co mu się stało. Zaczął kręcić, że użył jakiegoś złego szamponu. Ale szybko się przyznał, że był w ich ekipie zakład, że jak zdobędzie złoto, to się farbuje - opowiada z kolei Adam Małysz.

Adam Małysz rywalizował z Martinem Schmittem, czy przejął po nim schedę?

Ich drogi krzyżowały się wielokrotnie. Małysz jest o rok starszy od Schmitta. Polak o dwa lata wcześniej zadebiutował też w konkursach Pucharu Świata (1995). Ale gdy Niemiec pojawił się na biegu startowym, szybko zdominował świat. Pierwszą Kryształową Kulę zdobył już w sezonie 1998/99. Rok później powtórzył to osiągnięcie. Na tych samych zawodach Małysz był kolejno na 46. i 28. miejscu.

Schmitt w tych samych latach zdobywał też Małą Kryształową Kulę, mistrzostwo świata na skoczni dużej indywidualnie oraz drużynowo, sięgnął po srebrny medal olimpijski na igrzyskach w Nagano (1998), wygrał Puchar KOP, czyli nagrodę przyznawaną przez Międzynarodowy Związek Lotów Narciarskich. Trofeum trafia w ręce skoczka, który był najlepszy w zawodach w Kulm, Oberstdorfie i Planicy. Do tego trzeba dopisać 3. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 1999/00. Małysz w tym czasie zajmował miejsca w najlepszej dwudziestce lub trzydziestce, w zależności od konkursu. 

Mistrzostwa świata w Lahti były swego rodzaju przełamaniem. Patrząc na suche statystyki wygląda to tak, jakby Adam Małysz przejął schedę po młodszym rywalu. Polak sięgnął po trzy Kryształowe Kule z rzędu (00/01, 01/02, 02/03), zdobył złoto mistrzostw świata w 2003 roku na skoczni dużej i normalnej, w sezonie 2000/01 wygrał Turniej Czterech Skoczni, Turniej Nordycki (2001, 2003), Letnie Grand Prix (2001, 2004), Turniej KOP (2002/03) oraz srebro na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City w 2002 roku.

Martin Schmitt w czasach szczytowej "Małyszomanii" musiał pocieszać się mianem wicelidera lub trzecim miejscem. Wyjątkiem były zawody drużynowe na ZIO 2002 w Salt Lake City. Niemcy zdominowali konkurs drużynowy zdobywając złoty medal.

Małysz i Schmitt po latach dominacji 

Małysz i Schmitt w końcu musieli nieco opaść z sił. Pojawili się nowi rywale, a najgroźniejszym z nich był Janne Ahonen. Fin wygrywał zawody Pucharu Świata w latach 2004-2005. W 2006 roku trofeum trafiło do Czecha Jakuba Jandy. Ani Polak, ani Niemiec nie znaleźli się w tych latach nawet w najlepszej trójce. Przełomem był 2007 rok, gdy Małysz wrócił na najwyższe miejsce podium. Był to jednak ostatni jego triumf w Pucharze Świata w karierze.

Obecnie obaj pracują przy skokach. Adam Małysz pełni funkcję dyrektora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Martin Schmitt jest natomiast ekspertem stacji telewizyjnej Eurosport.

Więcej o: