18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

"Des" zabijał młodych mężczyzn, a potem mieszkał z ich zwłokami. Nazwał się "mordercą stulecia"

- Ciągle wciskają ten obrazek "niebezpiecznego stworzenia" uwielbianego dzieła fikcji. Filmowe potwory - powiedział Dennis Nilsen o dziennikarzach opisujących jego historię. Ale czy to media są temu winne? Czy on sam kreował siebie na "potwora"? Kim był mężczyzna, który w latach 70. i 80. ubiegłego wieku zabił w Londynie 15 lub 16 młodych mężczyzn?

- Pamiętam ten dzień, bo było zimno i ponuro. Siedziałem w moim biurze, gdy mój współpracownik powiedział mi, że został wezwany na Cranley Gardens, gdzie ze studzienki kanalizacyjnej wydobyto prawdopodobnie ludzkie szczątki - relacjonował Steve McCusker, inspektor prowadzący śledztwo, w filmie dokumentalnym "Pamiętniki mordercy: Taśmy Dennisa Nilsena".

Zobacz wideo Według jakich zasad pracują dziennikarze TVP?

Londyn. Morderca sam podszedł do policjantów. Funkcjonariusz od razu zapytał go, gdzie schował zwłoki

- Dotarliśmy. Lokatorzy stali stłoczeni wokół włazu. Toalety były zapchane. Wezwano hydraulika, aby udrożnić rury. Gdy tam zajrzał, znalazł ogromne ilości mięsa i kości. Potem dowiedzieliśmy się, że fragmenty kości z odpływu należały do człowieka. Patolog powiedział, że na jednym fragmencie było widać ślady duszenia - dodaje funkcjonariusz.

Jeszcze w trakcie przeszukiwania kanalizacji do policjantów podszedł mężczyzna w średnim wieku. Z pozoru niegroźny i przez wielu opisywany jako ktoś przeciętny, na kogo nie zwróciłoby się uwagi na ulicy. To był "Des" [tak nazywali Dennisa Nilsena koledzy z pracy - przyp. red.]. Zapytał: "Dlaczego wypytujecie mnie o kanalizację?" - chociaż to właśnie on zgłosił zapchanie kanalizacji. Gdy inspektor McCusker poprosił go o wpuszczenie do mieszkania, wszystko się wyjaśniło. 

Policjantów "uderzył" fetor. - Znałem ten zapach - powiedział McCusker. Od razu zapytał Nilsena, gdzie leżą zwłoki. Mężczyzna wskazał palcem na szafę. Tam znajdowały się dwa wielkie, czarne worki na śmieci. To był luty 1983 roku. Wtedy też policja aresztowała Nilsena.

Więcej wieści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

"Morderca stulecia". Historia zabójstw Dennisa Nilsena

"Mordercą stulecia" określił siebie sam. Nilsen użył tego sformułowania w trakcie spisywania swojej autobiografii, gdy przebywał już w więzieniu. - W drodze na komisariat siedziałem obok niego, ale coś nie dawało mi spokoju. Te worki były ogromne. Zapytałem go więc: "Czy to jedne zwłoki?". Od razu odpowiedział: "15 albo 16". W mieszkaniu na Cranley Gardens zabił trzech mężczyzn. Co z pozostałymi? Pozostałym Nilsen prawdopodobnie odebrał życie przy Melrose Avenue 195.

Dennis Nilsen miał określony typ: młodzi mężczyźni, niektórzy jeszcze w wieku nastoletnim. Szukał ich wśród ludzi bezdomnych, niechlujnych, oddalonych od swoich rodzin. Nie był to przypadek. Wiedział, że ich zaginięcie długo nie zostanie zauważone. A temu działaniu sprzyjało bezrobocie, jakie panowało wtedy w Wielkiej Brytanii. Wielu mężczyzn udało się do stolicy kraju w pogoni za lepszym życiem. 

Nilsen chętnie opowiadał swoją historię. To on przerwał przesłuchanie i sam zaczął mówić. Gdzie szukał ofiar? W pubach na West End, w obszarze centralnego Londynu. Co robił? Pił i proponował alkohol. Co było dalej? Zabierał mężczyzn do siebie i kontynuował picie. Czasami dochodziło do stosunku seksualnego, ale nie wiadomo czy było tak w każdym przypadku, bo nie ma w tej kwestii potwierdzenia. Wszystkie ofiary na pewno zostawały na noc. Gdy Nilsen się budził, były już martwe. 

Do Londynu przeprowadził się w połowie lat 70. 30 grudnia 1978 roku spotkał się ze Stephenem Holmesem w pubie Cricklewood Arms. Nastolatek z Irlandii starał się kupić alkohol. Mający wtedy 33-lata Nilsen zaprosił go więc do siebie i tam zaproponował coś do picia. To była jego pierwsza ofiara. Nilsen poddusił chłopca krawatem, a następnie utopił w wiadrze z wodą. Chłopak miał 14 lat.

Zwłoki jednej z ofiar posadził na dwa dni w fotelu. Pozostałe palił w ogrodzie lub chował w kanalizacji

Jedną z ofiar "mordercy stulecia" był Graham Allen. - Nilsen był na West End. Zobaczył, jak Graham próbuje złapać taksówkę, ale żadna się nie zatrzymywała, bo był kompletnie pijany. Wyręczył go. Złapał taksówkę i zabrał Grahama do siebie, do Cranley Gardens. Stanął za nim i udusił go. Tak powiedział. Potem posadził go w fotelu na dwa dni i poszedł do pracy - powiedziała żona Allena. Nilsen pracował wtedy w biurze pracy w Londynie. 

- Wrócił, usiadł obok niego na kanapie i oglądali razem telewizję. Trzeciego dnia rozebrał go do naga, postawił przed lustrem toaletki, trzymając od tyłu, pokrył go talkiem i zaczął się masturbować. Próbowałam udawać, że to się nie stało. Wolałam myśleć, że Graham przedawkował i umarł. Ale głowy nie oszukasz. To niemożliwe. Po co robić coś takiego? Nawet zwierzęciu, po co? - dodała kobieta. Graham Allen zginął w 1982 roku.

Śledztwo ws. zabójstw Nilsena ruszyło rok później. Przesłuchanie pozwoliło bardzo szybko dotrzeć do kolejnych zwłok. Okazuje się, że kanalizacja czy worki na śmieci, to nie jedyne miejsca, w których chował szczątki. - Dostaliśmy zielone kombinezony i widły. I zaczęliśmy kopać [w ogrodzie]. Powiedzieli: "Znajdźcie, co się da". Czy ten gość kłamał? Może tylko zmyślał? - wspomina policjantka Karen Hunt. Nilsen umieszczał ciała pod podłogą, ale zaczęły pojawiać się fetor i robaki. Jedna z sąsiadek przyznała później, że widziała, jak wielokrotnie palił coś za domem. To były ciała zabitych mężczyzn. Ich szczątki rozsypywał po ogrodzie. 

Ofiary, które przeżyły, ale nie otrzymały pomocy. "Nie przejęli się histeryzującym pedziem"

Byli też mężczyźni, którym udało się przeżyć atak Nilsena. Sprawy te były nawet zgłaszane na policję, ale funkcjonariusze nie zawsze się nimi przejmowali. - Byłem samotny. Podszedł do mnie i przysiadł się w pubie. Miło mi się z nim rozmawiało. Potem pojechaliśmy na Cranley Gardens. Nalał drinka i poszliśmy do łóżka. Ale zanim zasnęliśmy, powiedział: "Uważaj. Nie zaplącz się w zamek śpiwora, oderwał się". Byłem zmęczony, więc przytuliliśmy się i zasnąłem. Nagle poczułem zimno. Zdałem sobie sprawę, że jestem w wannie z zimną wodą. Próbowałem się wydostać, ale wpychał mnie z powrotem. Wynurzałem się trzy razy. Zdołałem wykrzyczeć: "Przestań, proszę!". Pamiętam, że w końcu opadłem z sił. Pomyślałem: "umierasz". Pamiętam ból towarzyszący powrotowi świadomości. To było okropne. Wiedziałem, że próbowano mnie zabić. Poszedłem na policję, ale nie uwierzyli mi. Nie przejęli się histeryzującym pedziem - powiedział Carl Stottor. 

Carl Stottor przeżył tylko dlatego, że Nilsen w trakcie podtapiania uznał, że jednak go oszczędzi. 21-latek od razu uciekł z mieszkania i trafił do szpitala, gdzie spędził kilka dni. Osób takich jak Stottor, które złożyły zawiadomienie na policję, było więcej. Źródło podaje dokładnie pięć. We wszystkich przypadkach policja nie zareagowała.

Następne spotkanie Stottora z funkcjonariuszami odbyło się przez Nilsena. On podał nazwisko mężczyzny, który przeżył. - Policjanci powiedzieli jedno słowo: "śpiwór". Zacząłem się trząść. To był Nilsen! Próbował mnie udusić zamkiem śpiwora. Już wtedy planował moją śmierć. Gdyby mu się nie udało, miał alibi. Wiedział, co robi. Nie było w tym nic obłąkanego. Był w pełni świadom. Żyję tylko dlatego, że Nilsen nie zmieściłby kolejnego ciała pod podłogą - dodał Stottor. 

Pedofilia, utrata bliskiej osoby, niepoczytalność. Prawdziwe problemy Nilsena czy jedynie zmyślone historie?

Dennis Nilsen urodził się w październiku 1945 roku. Zmarł w wieku 72 lat (2018). Pochodził z miasta Fraserburgh w Aberdeenshire, w Szkocji. Jego matka, Elizabeth Duthie Whyte nie twierdzi, aby był wychowywany inaczej niż jej pozostałe dzieci. On sam nazwał to podłymi kłamstwami. - Byłem zagubionym wewnętrznie dzieckiem i nikt tego nie zauważał. Czułem, że jestem inny. Być może bieda, głód i nędzny ubiór jako pierwsze skrępowały moją samoocenę. Brak ojca, którym można się pochwalić, też mógł na to wpłynąć - opowiadał seryjny morderca

Swoich zaburzeń szukał w dzieciństwie. Konkretniej w braku tolerancji dla osób homoseksualnych, złamanym w podstawówce sercu, a przede wszystkim w relacji ze swoim dziadkiem. Andrew Whyte był żołnierzem odznaczonym za służbę królowi Jerzemu V. Walczył w I wojnie światowej. - Bardzo lubił swojego wnuka. Wszędzie zabierał ze sobą Dennisa - mówiła matka. Dziadek Nilsena zmarł, gdy ten miał pięć lat.

Dla tak młodego chłopca to może być trauma. Sam Nilsen opowiadał później, że po zobaczeniu ciała swojego dziadka, jego pojmowanie miłości i śmierci połączyło się w jedno. - To przerażające przyznać, że mój jedyny kontakt fizyczny w tworzących moją osobowość latach przyszło mi zaznać w bolesnym i dezorientującym uścisku pedofila - mówił. Historia ta nigdy nie znalazła potwierdzenia, a sam Nilsen mógł chcieć ją wykorzystać, by zyskać współczucie. 

Przełomowy moment w życiu Nilsena? Dziennikarz piszący o nim w tamtych latach wspomniał o naborze do wojska. Tam po raz pierwszy w życiu miał swój własny pokój. Rozbierał się w nim do naga, posypywał się talkiem i stawał przed lustrem. Imitował w ten sposób martwe ciało. 

- Zastanawiałam się, co do tego doprowadziło. Jak ludzie, którzy pracowali z nim w Londynie niczego nie dostrzegli? Myślę, że gdyby ze mną mieszkał, zauważyłabym, że coś jest nie tak. Bo zwykle można dostrzec, że osobę, z którą się mieszka, coś dręczy. Bo Dennis, którego znałam, nie byłby do tego zdolny - powiedziała matka. Dlaczego Nilsena nie udało się złapać przez tyle lat? Zdaniem funkcjonariuszy sprzyjało mu to, że wcześniej pracował w policji - dobrze wiedział, że nikt nie zainteresuje się zaginięciem bezdomnych młodych mężczyzn.

 

Określał siebie mianem niepoczytalnego. W więzieniu sporządził wiele notatek. Jedną z nich, datowaną na 15 lutego 1983 roku zatytułował: "Zachowanie bez skrupułów (depresja seksualna?)". W niej natomiast napisał: "Domyślam się, że mogę być psychopatą, który w sytuacji utraty racjonalności wpada chwilowo w psychopatię destrukcyjną, stan wywołany przez szybkie i obfite spożycie alkoholu. Bóg jeden wie, jakie myśli krążą mi po głowie, kiedy jestem zniewolony destrukcyjnym upojeniem". 

"A może to podświadomy wyrzut wszystkich pierwotnych instynktów człowieka pierwotnego? Czy może to być przypadek indywidualnej egzaltacji w pokonywaniu systemu i potrzeba pokonywania go oraz potępiania raz po raz? Zdumiewa mnie, że nie mam współczucia dla tych ofiar. Nie mam współczucia dla siebie ani dla tych, którzy stracili przeze mnie życie" - czytamy w zarchiwizowanym artykule z 26 października 1983 roku, opublikowanym w gazecie "The Guardian" . 

Po zeznaniach osób, które przeżyły spotkanie z Nilsenem, ławnicy nie mieli wątpliwości. Głosami 10 do 2 uznano go w pełni świadomym i jednocześnie winnym popełnionych przestępstw. Nilsen usłyszał sześć zarzutów. Za jego zachowanie nie wolno też obwiniać społeczeństwa - co Nilsen często robił (mówił o homofobii). 

Seryjny morderca na wolności. "Miał niewiarygodne szczęście. I nigdy o tym nie zapomniał"

Czy była możliwość uniknięcia tych tragedii? Kilka lat przed pierwszym morderstwem "Des" został zatrzymany przez angielską policję po tym, jak otrzymała zgłoszenie napaści. Na miejsce pojechał były kolega z pracy Nilsena, Bob Brenton. Tam zobaczył wybite okno i pokój cały pomalowany na czarno. Chłopcu, który wyskoczył przez to okno założono bodajże 100 szwów - wynika z opowieści Brentona. 

Rodzice chłopca nie zdecydowali się złożyć pozwu. Chcieli uniknąć wytykania palcami, jak najszybciej zapomnieć o sprawie. Nilsen natomiast wiedział, że bez dowodów funkcjonariusze nie mogą go aresztować. Umyślne poważne uszkodzenie ciała było karane nawet dożywociem. - Pewnie myślał, że miał niewiarygodne szczęście. I nigdy o tym nie zapomniał - dodał Brenton.

- Jestem człowiekiem, nie potworem. Niezręczne, co? - słyszymy z nagranej w celi więziennej taśmy. Policja zidentyfikowała jedynie osiem ofiar Nilsena. Najmłodszy Stephen Holmes miał 14 lat. Najstarszy Graham Allen - 27. W listach, które w październiku 1983 roku odczytano w sądzie, Nilsen napisał, że nie jest pewien motywów, którymi się kierował.

"Nie da się podważyć faktu, że w pewnych okolicznościach jestem brutalnym zabójcą. Ofiara jest brudnym talerzem po uczcie, a zmywanie naczyń jest zwykłym, klinicznym zadaniem. Byłoby lepiej, gdyby można było jasno określić powód, dla którego zabijam, czyli rabunek, zazdrość, nienawiść, zemsta, seks, żądza krwi lub sadyzm. Ale nie jest to żaden z tych powodów" - napisał Nilsen. "Des" został skazany na dożywocie.

W Londynie powstało muzeum poświęcone największym kryminalnym zbrodniom w historii Wielkiej Brytanii. Wpisano w nie historię życia Dennisa Nilsena. W muzeum można zobaczyć meble z jego mieszkania, narzędzia, którymi ćwiartował ciała czy garnek, w którym je gotował. Zmarł w szpitalu 12 maja 2018 r. z powodu zatoru płucnego i krwotoku zaotrzewnowego, które wystąpiły po operacji naprawy tętniaka aorty brzusznej.

Więcej o: