Rodzice planowali odpisać ich z kilkunastomilionowego spadku. Mimo to Lyle i Erik Menendez otrzymali po Jose i Kitty olbrzymie pieniądze. Jednak to nie spadek był powodem morderstwa.
Wieczorem 20 sierpnia 1989 r. Jose i Kitty Menendez spali na kanapie jednego z pokojów w swojej rezydencji w Beverly Hills. Wtedy Lyle i Erik Menendez weszli do pomieszczenia z bronią palną. Jose został trafiony jako pierwszy. Strzelono mu w tył głowy ze strzelby Mossberg 590. Jego żonę obudził huk. Szybko zerwała się z kanapy i została postrzelona w nogę. Gdy znalazła się na ziemi, strzelono do niej kilkukrotnie: w ramię, klatkę piersiową i twarz. Obrażenia były tak rozległe, że kobiety nie można było rozpoznać.
Niedługo po zabójstwie rodziców zrobili sobie zakupy. Wyposażyli się w zegarki marki Rolex, samochody Porsche, kupili posiadłości w West Windsor, New Jersey, a także sklep Chuck's Spring Street Cafe. Jeździli po całym świecie, wydając w tym czasie setki tysięcy dolarów. Niektóre źródła podają, że w ciągu pierwszego roku po utracie rodziców wydali ponad milion dolarów. Teza ta została podważona przez członków rodziny, którzy stwierdzili, że późniejsze wydatki nie różniły się od tych sprzed śmierci rodziców.
Spadek Jose Menendeza wyliczono wtedy na ok. 14 mln dolarów. Początkowo policja nie podejrzewała braci, ponieważ nic nie wskazywało na ich winę. Szukano osób mających motyw. Synowie, którzy mieli od bogatych rodziców niemalże wszystko, czego sobie zażyczyli, nie zaliczali się do tego grona. Ponadto twierdzili, że była to egzekucja wykonana przez mafię, na co wskazywać miało to, że strzały były oddane z bliskiej odległości, często stojąc naprzeciw ofiar. Strzał w tył głowy ojca miał być natomiast wykonany po tym, jak przystawiono mu strzelbę do głowy - dziura, która wówczas powstała, była wielkości pięści dorosłego mężczyzny.
Wszystko zaczęło się wyjaśniać dopiero po tym, jak Erik opowiedział o całej sytuacji swojemu psychologowi Jerome'owi Ozielowi. Specjalista nie udał się na policję od razu. Opowiedział o wszystkim swojej partnerce Judalon Smyth i to ona zgłosiła sprawę funkcjonariuszom. Oziel miał niepodważalne dowody, ponieważ wszystkie jego rozmowy z Erikiem były nagrywane. Robił to za zgodą młodego Menendeza i jego ojca Jose. To zresztą był pomysł Jose Menendeza, który miał obsesję na punkcie swoich synów.
Erik powiedział, że wraz z bratem zabili rodziców, aby "skrócić cierpienia matki". Lyle, podobnie jak jego starszy brat, przyznał się do winy. Starszego z braci aresztowano 8 marca 1990 roku. Erik zgłosił się na policję trzy dni później. Po tym, jak wrócił z Izraela, gdzie przebywał na turnieju tenisowym.
Więcej podobnych historii znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Sprawa braci Menendez była jedną z najgłośniejszych w latach 90. XX wieku. Całość transmitowano w amerykańskiej telewizji. Na sali sądowej byli też obecni tzw. gapie, którzy śledzili rozprawę na bieżąco. Niektóre nagrania zeznań zachowały się do dziś.
W trakcie rozprawy sądowej bracia przedstawili swoją wersję wydarzeń. Obawa przed brakiem pieniędzy nie była ich głównym motywem. Dużo bardziej na ich psychice odbiło się dzieciństwo. Jose Menendez - z pochodzenia Kolumbijczyk - rządził w domu twardą ręką. Mężczyzna był rodzajem tzw. macho, dlatego nie chciał też, aby jego synowie byli odbierani w inny sposób. Do tego w domu Menendezów dochodziło do przemocy seksualnej. Bracia zeznali, że nie mogli szukać wsparcia u matki, która wychowywała ich bardzo podobnie.
Bracia Menendez byli karani już od najmłodszych lat. Z jednej strony byli dziećmi wychowywanymi pod tzw. parasolem, ale jak wszyscy nastolatkowie, chcieli spod niego uciec. Dlatego rodzice musieli się czasami za nimi wstawiać. Dla przykładu Lyle i Erik postanowili, że okradną swoich sąsiadów. Złapano ich dopiero wtedy, gdy policja zatrzymała ich za przekroczenie prędkości. Jose Menendez udał się do sąsiadów, zwrócił równowartość skradzionych przedmiotów i gotówki, a następnie zorganizował przeprowadzkę.
Działania te poprzedzały różne formy kar. Erik Menendez zeznał na sali sądowej, że jego matka potrafiła go zamykać w szafie, aby mieć pewność, że syn odpowiednio przygotował się do kolejnego dnia w szkole. Chłopak miał wtedy 12-14 lat. Zdaniem Erika była to forma gwarancji dla matki, że syn odpowiednio się skupił. Kobieta nie pozwalała mu wychodzić do łazienki chyba, że chodziło o wypróżnienie. Z czasem postawiła w szafie żółty kubeł, do którego Erik mógł oddać mocz.
Bywało, że Erik był zamykany w szafie w dni, w które nie szedł do szkoły. Najczęściej powodem tego był stan zdrowia chłopca. Matka nie dowierzała w chorobę syna, dlatego odsyłała go tam i zamykała na kilka godzin. W tym czasie szła do pracy lub wykonywała prace domowe. Skąd wiedziała, że syn wyszedł z szafy? W szczelinę wkładała kartkę papieru. Robiła to tak, że nie można jej było włożyć w ten sam sposób od środka. Gdy drzwi się otwierały, kartka spadała na podłogę. Dopiero po drugiej próbie ucieczki z szafy, Erik zorientował się, skąd matka o tym wiedziała.
Ojciec był jeszcze bardziej surowy. Jose Menendez stosował wobec swoich synów różne formy przemocy, także seksualną. - Powiedział, że jestem największym tchórzem jakiego widział w swoim życiu, że to wstyd mieć mnie za syna. Bo nie mogłem znieść bólu i być odważniejszym, niż mnie widział - powiedział Erik Menendez o przebiegu jednej z wizyt u lekarza.
Jeszcze u lekarza Jose powiedział Erikowi, że nauczy go, jak nie czuć bólu. - Powiedział, że to u mnie wyeliminuje - usłyszał sędzia prowadzący sprawę. Ojciec stosował drastyczne metody. Potrafił nacinać nożem skórę swojego syna. Erik przyznał, że na kolanie ma bliznę mierzącą około ośmiu centymetrów długości.
Synowie byli krytykowani za wszystko. Erik Menendez trenował tenis. Co najmniej raz w tygodniu ojciec szedł do syna, aby zapytać go, jak grał. Jeżeli Erik odpowiadał, że: "dobrze", od razu był karany. - Kazał mi stawać przed lustrem na drewnianym krześle. To było w moim pokoju. Miałem okrągłe lustro z drewnianą ramą. W kształcie koła sterowego. Pytał: "Jak dzisiaj grałeś?". Gdy powiedziałem, że dobrze, mówił: "Nie, nie grałeś dobrze". W ramach kary kazał mi się uderzyć w twarz. Gdy odmawiałem, sam bił mnie w tył głowy - opowiadał Erik. Młodszy z braci przyznał również, że z czasem zrozumiał, że ojciec chciał jedynie usłyszeć samokrytykę. - Czasami mnie podchodził. Domyślił się, że mówię tylko to, co on chce usłyszeć - powiedział Erik.
Jose Menendez nie oszczędzał też starszego z braci, Lyle'a Menendeza. Mężczyzna zeznał przed sądem, że do kontaktu seksualnego z ojcem dochodziło najczęściej po ćwiczeniach sportowych. Jose nazywał to masażami. - Mieliśmy swoje rozmowy na ten temat. Pokazywał mi, prowadził mnie i pytał, czy mógłbym mu zrobić to samo. Byliśmy wtedy nadzy - opowiadał Lyle.
Mężczyzna zeznał, że Jose Menendez kazał mu "bawić się szczoteczką do zębów". Chłopiec krwawił, ale to niczego nie zmieniło. Gdy płakał, ojciec przytulał go i mówił mu, że go kocha. - Chciałem to usłyszeć, ale mówiłem mu, że nie chcę tego powtarzać - zeznał Lyle. Takie zdarzenia miały miejsca od dwóch do trzech razy w tygodniu. Zdarzało się, że rzadziej. Ojciec przestał molestować swojego syna, gdy ten skończył 8 lat. Matka chłopców wiedziała o zachowaniu ich ojca. Powtarzała im jednak, że Jose darzy ich miłością i to jest jedynie jedna z metod wychowania.
Przez wiele lat obaj chłopcy mieli "spokój". W trakcie rozprawy zeznali jednak, że na kilka tygodni przed zabójstwem, Jose Menendez zaczął ich wykorzystywać seksualnie na nowo. Doprowadziło to do konfliktu. Według zeznań ojciec miał grozić swoim synom śmiercią. Wtedy też Lyle i Erik rzekomo dowiedzieli się, że rodzice trzymają broń.
Przekaz braci Menendez w sądzie był taki, że do zabójstwa swoich rodziców zmusiły ich lata przemocy i ścisłej kontroli. Przemoc seksualna ze strony ich ojca została już wyżej opisana. W jednym z artykułów matkę określili jako "samolubną, niestabilną psychicznie alkoholiczkę i narkomankę". To ona miała również zachęcać swojego męża do przemocy. W trakcie rozprawy obrona przedstawiła dowody rzeczowe dotyczące przemocy seksualnej w postaci zdjęć genitaliów Lyle'a i Erika.
- Czy codziennie tego żałuję? Oczywiście, że tak i jest to bardzo trudne. Nigdy wcześniej ani później nie popełniłem żadnego aktu przemocy. To po prostu coś, co zrodziło się z emocji związanych z wykorzystywaniem seksualnym - powiedział już z więzienia, kilkanaście lat po zbrodni Lyle Menendez na antenie ABC News.
Bracia Menendez byli sądzeni w tym samym czasie, jednak ich sprawę oceniały dwie oddzielne ławy przysięgłych. Obaj zostali skazani na dożywocie bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie. Początkowo stwierdzenie ich winy nie było takie proste. Proces zakończył się remisem, dlatego podjęto decyzję o ponownym sądzeniu. Sprawa ta nie była już tak głośna, jak poprzednio. Przysięgli i prokuratura odrzucili linię obrony Menendezów. Zarówno linię mówiącą o strachu przed rodzicami, jak i część stosowania przez ojca przemocy seksualnej.
Sąd wziął pod uwagę zeznania psychiatry, który leczył matkę braci Menendezów. Przyznał on, że kobieta często przyznawała, że boi się synów, ponieważ zachowują się oni jak socjopaci. Menendezowie wielokrotnie też chcieli naprawić relację z dziećmi. Mimo tego się to nie udało. Śledczych nie przekonały także zeznania braci, którzy zaczęli mówić o molestowaniu i znęcaniu się rodziców nad nimi dopiero wtedy, gdy pojawiło się ryzyko tego, że zostaną skazani na karę śmierci - o tym, że bracia byli molestowani, świadczy m.in. zespół stresu pourazowego, który zdiagnozowano u braci. Pod koniec procesu psychiatra Erika przyznał, że zataił informację, które potwierdzały winę braci, co doprowadziło ostatecznie do ich skazania na dożywocie.
W więzieniu bracia zostali uznani za szczególnie niebezpiecznych więźniów i oddzieleni od innych osadzonych. Nie przebywali też w tych samych zakładach. Mimo odsiadywania wyroków bracia zdołali się ożenić. Lyle po raz pierwszy ożenił się z modelką i króliczkiem Playboya - Anną Eriksson. To małżeństwo nie trwało długo, ponieważ Anna dowiedziała się o zdradzie męża. W 2003 roku Lyle żeni się z redaktorką gazety, z którą znał się od 10 lat.
Lyle z pierwszą żoną Anną fot. YouTube.com/Artykuł 148 - Podcast Kryminalny
Erik ożenił się telefonicznie z Tammi - kobietą starszą o dziewięć lat. Później napisała ona bestsellerową książkę, która opowiada o ich więziennym małżeństwie. Warto dodać, że stan Kalifornia, gdzie w więzieniach przebywają Erik i Lyle, nie zezwala skazanym na zabójstwo lub dożywocie brać udziału w wizytach małżeńskich. Po 20 latach bracia trafili do tego samego więzienia, gdzie mogą się widywać - wcześniej mogli pisać ze sobą listy, ponieważ nie mieli zgody na rozmowy telefoniczne.
Erik z żoną fot. YouTube.com/Artykuł 148 - Podcast Kryminalny
W 2021 roku na Tik Toku pojawiły się grupy, które wróciły do sprawy braci i domagają się ponownego rozpatrzenia ich sprawy. W tym roku umiera też kuzyn Menendezów, a jego matka znajduje w rzeczach syna list, który został napisany przez Erika przed zabójstwem.
Mężczyzna pisze w nim, że martwi go stan mamy, która jest wykończona psychicznie i bardzo zależna od ojca. Po jednej z kłótni Lyle zostaje wyrzucony z domu, a Erik zostaje z rodzicami. "Nadal boję się taty. To się nadal dzieje. Ale teraz jest jeszcze gorzej. Nie potrafię tego wyjaśnić. Nigdy nie wiem, kiedy to się stanie. Doprowadza mnie to do szału. Każdej nocy nie śpię, bo myślę, że on może wejść do pokoju. Muszę to wyrzucić z głowy. Boję się. Nie znasz taty tak, jak ja. On jest szalony. Ostrzegał mnie sto razy, żeby nikomu nie mówić. Zwłaszcza Lyle'owi" - pisał Erik.
Zaczęto więc przypuszczać, że w świetle nowego dowodu można zmienić klasyfikację czynu z morderstwa na zabójstwo, które sugeruje, że bracia musieli się bronić przed rodzicami. Wyrok mógłby zmienić się z dożywocia na karę 25 lat pozbawienia wolności. A tyle już przesiedzieli.