Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
16 września rok 2005. W mediach pojawia się wiadomość, że Arkadiusz Gołaś nie żyje. Ta informacja zszokowała całe środowisko sportowe. Samochód, którym siatkarz wraz z żoną Agnieszką zmierzał do Włoch, rozbił się, uderzając w betonową podstawę ściany dźwiękochłonnej. Wschodząca gwiazda siatkówki niestety nie przeżyła tego zdarzenia. W tym roku od tragicznej śmierci Gołasia minie 18 lat.
Gołaś urodził się w 1981 roku w Przasnyszu, ale niemal całą młodość spędził w Ostrołęce. Poważnemu wypadkowi uległ już jako 3-latek. Spadł wówczas z dużej wysokości na beton. Okazało się, że doznał wstrząsu mózgu oraz pęknięcia czaszki. Jak wspomniała babcia siatkarza w jednym z wywiadów:
Bóg ulitował się nad Arkiem i przywrócił go wtedy światu.
Nie okazało się to jednak później przeszkodą w spełnianiu sportowych marzeń. Gołaś zaczął grać w siatkówkę w wieku 10 lat w szkole podstawowej. Trenerzy mówili, że "skakał jak pająk". Udało mu się dzięki temu w 1996 roku dostać do MKS MOS Wola Warszawa. To właśnie tam, będąc w drużynie kadetów, zdobył tytuł wicemistrza Polski w 1998 roku. W 2000 roku osiągnął zaś tytuł mistrza Polski juniorów i zasilił szeregi klubu AZS Częstochowa.
Miał 201 cm wzrostu, zasięg w ataku 362 cm, a w bloku 338 cm. To właśnie dlatego komentator Zdzisław Ambroziak nadał mu przydomek siatkarza o "stratosferycznym zasięgu". Jednak Gołaś pozostawał zawsze skromny i bardzo krytyczny w stosunku do siebie, o czym opowiadała również jego mama Danuta:
Onieśmielały go wszelkie pochwały. Zawsze był wobec siebie krytyczny i powtarzał, że przed nim jeszcze sporo nauki. Nieraz mówiłam po meczu: 'Syneczku, ładnie grałeś', a on tylko: 'Daj spokój, mamo. Tu było źle, tam popełniłem błąd'.
Od 2004 roku reprezentował włoski klub Sempre Volley Padwa. Grał tam jednak tylko jeden sezon, gdyż później miał dołączyć do słynnego klubu Lube Banca Macerata. Niestety, nie dane mu było zagrać w jego barwach.
Jego prawdziwą pasją były komputery oraz fotografia. Siatkarz mówił nawet, że po zakończeniu sportowej kariery mógłby zostać fotoreporterem. Zainteresowania te dzielił ze swoim najlepszym przyjacielem Krzysztofem Ignaczakiem, z którym poznali się w Rzeszowie w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Wspólnie uwielbiali grać w Heroes Of Might And Magic III. Gołaś wolny czas wolał bowiem spędzać w zaciszu domowym niż na "ściankach". O tym, jak wyjątkowa przyjaźń łączyła mężczyzn, mogą świadczyć słowa wypowiedziane przez Ignaczaka po śmierci Gołasia:
Nie udało mi się zbudować z nikim takiego kontaktu, to mechanizm obronny w głowie, nad którym nie mam kontroli. Choć mam kilka osób, które mogę nazwać swoimi przyjaciółmi, boję się dopuścić je bliżej. Nie otwieram się za bardzo, nie chcę już nikogo stracić. Miejsce najlepszego przyjaciela jest już zastrzeżone.
Grając w AZS Częstochowa, Gołaś chciał nawet skończyć studia. Wraz z Ignaczakiem zapisali się na Politechnikę. Ostatecznie nie udało im się to ze względu na brak możliwości wyznaczenia indywidualnego toku nauczania. Zajęcia na pierwszym roku często kolidowały bowiem z zawodowymi zobowiązaniami mężczyzn.
Siatkarza uwielbiali także fani. Nigdy nie odmawiał zapozowania do wspólnego zdjęcia czy autografu. Nie mógł również narzekać na brak zainteresowania ze strony kobiet. Jego serce zostało natomiast skradzione na początku studiów. Dzięki przyjaciołom poznał Agnieszkę Dziewońską, którą wkrótce poślubił.
Stało się to dokładnie 21 lipca 2005 w parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Częstochowie. Początkowo data ślubu miała być inna, co sam przyznał Gołaś w rozmowie z "Super Expressem":
Nasz ślub miał się początkowo odbyć 16 lipca. W tym czasie nasza reprezentacja walczyła jednak w Rzeszowie w turnieju kwalifikacyjnym mistrzostw świata. Dlatego musieliśmy szybko zmienić datę, a czwartek to był jedyny wolny termin w lipcu. Wiem, że mało kto ma wesele w środku tygodnia, ale co zrobić
To właśnie mecz z Portugalią 8 września 2005 roku podczas mistrzostw Europy w Rzymie był jego ostatnim. Polska pokonała wówczas Portugalię 3:0, choć nie udało nam się awansować do półfinału. Gołaś wrócił wówczas do Polski, ale nie na długo. Wkrótce miał rozpocząć treningi w nowym klubie Lube Banca Macerata. 16 września wyruszyli więc samochodem razem z żoną Agnieszką w podróż do Włoch. Mieli prowadzić auto na zmianę.
Przesiadaj się, bo jestem zmęczony. Jak coś, to mnie obudź.
To były jego ostatnie słowa. Niedługo po tym, jak zajął miejsce pasażera, na autostradzie A2 w Griffen koło Klagenfurtu samochód niespodziewanie zjechał na prawo i uderzył w betonową podstawę ściany dźwiękochłonnej. Siatkarz zginął, a jego żona trafiła do szpitala.
Ile pamiętam? Migawki. Jedno mrugnięcie powiek: wsiadamy do samochodu, drugie mrugnięcie: szpital. Trzecie: już są rodzice i mówią, co się stało. Podobno postawiłam szpital na nogi. Zrobiłam awanturę, że nie chcą mnie puścić do Arka. Nawet po powrocie do Częstochowy wielu rzeczy nie pamiętam. Moje przyjaciółki Iwona i Magda powiedziały mi, że razem z mamą Arka rozpakowywałyśmy moje torby. Nie pamiętam. Wiem tylko, że natknęłam się w bagażu na kolczyki ślubne, zaciskałam je w dłoni i płakałam. Byłam nieobecna. Nie chciałam brać lekarstw uspokajających – mówiła później Agnieszka Gołoś w 'Gali'.
22 września 2005 sportowiec został pochowany na cmentarzu parafialnym w Ostrołęce. Po zakończeniu mszy głównymi ulicami miasta przemaszerował kilkutysięczny żałobny kondukt. Argentyński trener Julio Velasco powiedział po jego śmierci:
To wielka strata dla całej siatkówki. Myślę, że Gołaś w ciągu roku, dwóch gry w tak znakomitym klubie, stałby się najlepszym środkowym na świecie.
Grób Arkadiusza Gołasia w Ostrołęce - 2007 commons.wikimedia.org/Piotr Brichacek (Briho)
Agnieszka Gołaś została oskarżona o nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Dobrowolnie poddała się karze. 18 grudnia 2007 roku sąd skazał ją na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania wyroku na okres trzech lat, wydał zakaz prowadzenia pojazdów i nałożył grzywnę w wysokości tysiąca złotych.