Na fotografiach sprzed 12 lat, od 5 do 7 czerwca 2010 roku widać, jak druga fala powodziowa na Wiśle zalewa Sandomierz. Wcześniejsza, pierwsza fala, doprowadziła do przerwania wałów już w maju, jednak wcześniejsze fotografie satelitarne (ze względu na duże zachmurzenie) nie pokazywały ogromu tragedii.
14 maja 2010 roku południowo-wschodnia Polska znalazła się pod wpływem niżu, który przyniósł ulewne deszcze. Zaledwie dwa dni później w to samo miejsce napłynął niż z kolejną falą deszczu, które utrzymywały się aż do 18 maja, prowadząc do wzrostu stanu wody w rzekach i lokalnych podtopień.
Około godziny 5 rano 19 maja 2020 roku poziom wody w Wiśle osiągnął nienotowany wcześniej poziom 842 centymetrów. Mimo ogromnej pracy strażaków i cywilów, o godzinie 6:40 woda rozmyła wał w dzielnicy Koćmierzów w Sandomierzu. Masa wody zaczęła się wówczas szybko wlewać do miasta, zalewając niemal cały prawy brzeg Sandomierza. Natychmiastowej ewakuacji musiały poddać się cztery tysiące osób.
W kolejnych dniach służby i mieszkańcy walczyli o to, by woda nie wdarła się do huty szkła - dużego przedsiębiorstwa, dającego miejsca pracy dla dużej części osób z tego regionu. 22 maja do akcji włączono nurków, którzy rozkładali pod wodą geowłókninę, by wzmocnić wały. Akcja ta zakończyła się sukcesem, co ostatecznie uratowało hutę przed zniszczeniami. Jest ona widoczna na zdjęciu zrobionym przez japońskiego astronautę Soichi Noguchiego, który był wówczas na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Powódź w Sandomierzu, 2010 rok. fot. Soichi Noguchi/Twitter.com
24 maja Wisła obniżyła poziom do stanu alarmowego, a trzy dni później pierwsi mieszkańcy zaczęli wracać do zniszczonych domów. Rozpoczęła się akcja sprzątania i osuszania zalanych budynków oraz szacowania strat. Początkowo oceniono, że woda zalała 800 budynków, pozbawiając domu 2400 mieszkańców. Nikt nie przypuszczał, że już za kilka dni pogoda znów nie oszczędzi Sandomierza.
Przeczytaj więcej informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.
1 i 2 oraz 4 czerwca pojawiły się kolejne dwa niże, które przyniosły dużo opadów. 3 czerwca mieszkańcy zostali ostrzeżeni o zbliżającej się do Sandomierza drugiej fali powodziowej. Tego samego dnia woda zaczęła wdzierać się do miasta od strony Trześniówki. O godzinie 20:45 zarządzono ewakuację mieszkańców prawej części miasta. Sytuacji nie ułatwiała nawałnica, która od 22 do 23 niemal uniemożliwiła walkę o wzmocnienie tymczasowego wału. Ten ostatecznie pękł 5 czerwca, doprowadzając do kolejnej powodzi.
Tę powódź udało się uchwycić na zdjęciach satelitarnych. Rozlewisko, które doprowadziło do zalania miejscowości oddalonych od rzeki o nawet siedem kilometrów, było widoczne z kosmosu. Powstałe "jezioro" miało powierzchnię ponad 80 km kw.
Powódź w Sandomierzu widziana przez satelitę NASA w czerwcu 2010 roku. fot. NASA
Jak podaje serwis dobrapogoda24.pl, druga fala powodziowa sprawiła, że mieszkańcy Sandomierza wytoczyli proces Skarbowi Państwa. Po siedmiu latach procesu, w 2017 roku Sąd Okręgowy w Krakowie wydał orzeczenie, w którym stwierdzono lekceważenie ustawowych obowiązków administracji publicznej. W orzeczeniu wykazano, że Skarb Państwa musi wypłacić mieszkańcom i przedsiębiorcom z Sandomierza, Tarnobrzega i Gorzyc odszkodowania. W sumie kwota roszczeń wyniosła 17 milionów 400 tysięcy złotych.
Ostatecznie straty, jakie w 2010 roku poniosło województwo świętokrzyskie w wyniku powodzi, oszacowano na niemal miliard złotych. Zniszczeniu uległo 3,5 tysiąca domów.
Po powodzi z 2010 roku z budżetu państwa do miasta trafiły środki na ochronę przeciwpowodziową miasta i okolic. Niektóre z prac nadal trwają. - Do obecnej chwili w pełni zrealizowane zostały zadania nr jeden, dwa, cztery, pięć i sześć (zostało więc jeszcze tylko zadanie numer trzy - red.). Wartość zrealizowanych robót to koszt ponad 148 mln zł - powiedziała w rozmowie z portalem onet.pl Jadwiga Koperczak-Wilk z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie
- Moim zdaniem to zabezpiecza Sandomierz przed kolejną powodzią, ale oczywiście eksperci od wody przekonują, że jedynym zabezpieczeniem na wieczne czasy jest stworzenie polderów zalewowych w zaplanowanych miejscach. Nigdy do końca nie da się przecież przewidzieć, jak wysoka będzie woda. Przy tych zmianach klimatycznych to zależy od bardzo wielu czynników - dodaje Janusz Stasiak, zastępca burmistrza miasta. - Prawobrzeżny Sandomierz prawie w całości został odnowiony. Pojawiły się pieniądze z ubezpieczeń, ale także ze Skarbu Państwa. Sandomierz wypiękniał - podsumowuje.