W amerykańskim stanie Michigan nieznany wirus atakuje psy. Dyrektor ds. kontroli zwierząt Rudi Hicks, przekazał, że do ich śmierci dochodzi najczęściej od trzech do pięciu dni od momentu zakażenia. - Zostało odnotowanych co najmniej 60 zgonów m.in. w hrabstwie Otsego i Clare - poinformował portal Insider. Ze wstępnych ustaleń wynika, że wirus nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Jakie są jego objawy?
Pierwsze informacje o zarażonych pupilach zaczęły się pojawiać już na początku sierpnia. Każdy z czworonogów przejawiał te same symptomy: krwawą biegunkę, wymioty, przemęczenie i letarg. Podobne objawy można było zauważyć przy tzw. psim tyfusie, czyli parwowirozie. Jak donosi Baker Institute for Animal Health po raz pierwszy spotkaliśmy się z tą chorobą już w 1976, jednak dzięki opracowaniu skutecznych szczepionek stała się bardzo rzadka. Z tego powodu, jej powrót pod potencjalną postacią nowego szczepu tym bardziej dziwi.
Co więcej, testy pod kątem obecności parwowirozy u zarażonych psów są różne. Pozytywne wyniki, według Melissy FitzGerald, dyrektorki jednego ze schronisk dla zwierząt w stanie Michigan, mogą oznaczać powstanie nowego szczepu wirusa. Lokalne władze zachęcają właścicieli czworonogów do współpracy z weterynarzami, regularnym szczepieniu, a także chwilowego ograniczenia kontaktów swoich pupili z innymi psami.
Według statystyk choroba atakuje przede wszystkim szczeniaki i młode psy, a także niezaszczepione pupile. Zdecydowana większość zarażonych czworonogów nie miała więcej, niż dwa lata. Weterynarze przypominają, że parwowirus rozprzestrzenia się poprzez kontakt z innym psem lub skażonym kałem bądź powierzchnią. Leczenie śmiertelnej choroby opiera się w głównej mierze na wspieraniu układu odpornościowego zwierzęcia. Przy odpowiednim leczeniu, przeżywalność infekcji może osiągnąć nawet do 90%.