Oddali pupila do hotelu dla psów. Gdy chcieli go odebrać, okazało się, że nie żyje

Właściciele 14-letniej chihuahuy oddali swojego pupila do jednego z podpoznańskich hoteli dla psów. Co więcej, już parokrotnie korzystali z jego usług i za każdym razem ich oczko w głowie wracało zadowolone ze swoich wakacji. Nic nie wskazywało na to, że kolejny pobyt pieska w hotelu, będzie jego ostatnim.

Hotel, o którym mowa to tak naprawdę dom jednorodzinny, a przebywającymi w nim zwierzętami zajmowało się zamieszkujące go małżeństwo oraz ich dzieci. Według właścicieli chihuahuy było to sprawdzone miejsce, w którym już kilka razy zostawiali swojego pupila. Tym razem, zaledwie po kilku dniach pobytu w pensjonacie, otrzymali telefon, informujący, że ich piesek nie żyje. 

Zobacz wideo Dramatyczną akcję ratunkową 9-tygodniowego szczeniaka przeprowadzili ofiarni policjanci i strażacy

Zostawili psa w hotelu. Po kilku dniach już nie żył

Tę przykrą sprawę nagłośnił lokalny portal epoznan.pl. Opiekunowie 14-letniego Eweresta, potwierdzili, że piesek był częstym bywalcem wspomnianego hotelu. - Korzystaliśmy z tego hotelu wiele razy i nigdy nie było oznak, że coś może być nie tak. Raczej piesek wracał szczęśliwszy i bardziej pobudzony.

Tym bardziej dziwi fakt, że zaledwie po kilku dniach od przekazania pupila w ręce właścicielki hotelu, para otrzymała telefon, informujący o śmierci zwierzęcia. Pies, według ich relacji, został pogryziony przez rocznego owczarka niemieckiego i zmarł w wyniku utraty krwi. Zajmująca się nim behawiorystka zabrała go do weterynarza i kazała wykonać sekcję zwłok bez wiedzy właścicieli. 

Co tak naprawdę wydarzyło się w hotelu? Właścicielka przybytku przedstawia inną wersję wydarzeń

Opiekunowie 14-letniego Eweresta w pełni obarczają winą właścicielkę hotelu. Mężczyzna, który napisał do lokalnego portalu, podkreśla, że dopóki kobieta zajmowała się zwierzętami wspólnie z mężem, nie pojawiały się problemy. - Jakiś czas temu dostaliśmy informacje, że teraz opieką nad psami zajmuje się tylko właścicielka hotelu, za to jej mąż już się tym nie zajmuje.

Właściciele pieska są przekonani, że to właśnie sprawy prywatne i brak koncentracji na wykonywanej pracy doprowadziły do tego dramatycznego zdarzenia. - Chciałbym dodać, że właścicielka z zawodu jest behawiorystą zwierzęcym i nawet na ten temat pisze książkę, a doprowadziła do śmierci naszego psa. - podkreśla poszkodowany mężczyzna.

Właścicielka hotelu ma natomiast inne zdanie na temat zaistniałej sytuacji. Kobieta twierdzi, że nie doszło do żadnego zagryzienia, a o słuszności jej słów mają świadczyć wyniki sekcji zwłok zwierzęcia. - Pies nie został zagryziony. Czasami podczas zabawy jeden pies potrafi niedelikatnie chwycić drugiego psa. Zleciłam sekcję zwłok, ale nie mamy jeszcze wyników - poinformowała. 

Więcej o: