W 1995 roku zmarł mąż kobiety, a ta wówczas postanowiła zamieszkać z bratem, który zaproponował jej pomoc. Początkowo kobieta cieszyła się, że nie będzie samotna, jednak po 5 latach, jej życie zamieniło się w koszmar.
Gdy kobieta wprowadziła się do brata, zamieszkała w pokoju po rodzicach. Po 5 latach ten razem z żoną zdecydowali się zamknąć ją w rozpadającej się ruderze obok drewutni. W pomieszczeniu było brudno, ciemno i zimno.
Nie pozwalał siostrze się kąpać. Jak przyznała po uwolnieniu 67-latka, "mogła się myć raz w miesiącu, w wannie z praniem". Przez 22 lata, kiedy była więziona, nosiła tylko jedno ubranie. Odzywać mogła się wyłącznie, gdy otrzymała pozwolenie, inaczej brat bił ją po twarzy. Czasami pozwalał kobiecie wyjść na spacer, ale wówczas trzymał ją na smyczy.
Kobieta przyznała, że próbowała krzyczeć, licząc, że ktoś przyjdzie jej z pomocą. Ta jednak nigdy nie nadeszła. W wiosce, w której mieszka ok. 550 osób, rzekomo nikt nic nie słyszał.
- Nie chcę dłużej przebywać w tym miejscu. - to usłyszeli funkcjonariusze, którzy przybyli, aby uwolnić kobietę. Kapitan karabinierów Edgard Pica wyznał w rozmowie z mediami, że otrzymał anonimowy list w tej sprawie skierowany bezpośrednio do niego.
Wciąż prowadzone jest śledztwo, ale włoskie media podają, że prawdopodobnie do tej tragedii doszło, gdyż brat z żoną pobierali za kobietę rentę rodzinną w wysokości 400 euro miesięcznie.