Agnieszka "z domu pogrzebowego": O śmierci można mówić z czułością

Śmierć bliskich osób to bolesne doświadczenie, które wymaga od nas odnalezienia się w trudnej sytuacji. Z jednej strony przeżywamy jedne z najtrudniejszych chwil w życiu, z drugiej zaś musimy poradzić sobie z organizacją pogrzebu. Nieodłącznym elementem tego procesu jest wizyta w domu pogrzebowym. Z jakimi trudnościami spotykają się pracownicy takich miejsc? Co trzeba zrobić, by tam pracować? Pytamy o to Agnieszkę, która prowadzi na Instagramie konto @pani_z_domu_pogrzebowego.

Agnieszka pracuje w domu pogrzebowym i nie wyobraża sobie innej pracy. Jest ciepłą, szczerą, empatyczną i pozytywną osobą. Te cechy sprawiają, że w swoim zawodzie doskonale się odnajduje. Do ludzi podchodzi z szacunkiem, potrafi ich słuchać. Twierdzi, że o śmierci można mówić z czułością. Jednak nie ukrywa, że to praca bardzo trudna, choć jednocześnie niezwykle potrzebna. Czy aby pracować w zakładzie pogrzebowym, trzeba skończyć kurs lub studia? Jak Agnieszka radzi sobie z rodzinami zmarłych?

Dagmara Dąbek: Jak to się stało, że zaczęłaś pracę w domu pogrzebowym? 

Agnieszka: Tak naprawdę trochę przez przypadek. Nie lubię wchodzić w szczegóły, powiem tylko jedno. Los postawił mnie wtedy na właściwej drodze. 

Dlatego zdecydowałaś, że chcesz otworzyć swój własny zakład pogrzebowy? 

Tak. Gdy pracowałam przez kilka lat w branży, widziałam, że wszystkie ceremonie pogrzebowe wyglądają tak samo – mają jeden scenariusz, a przecież ludzie są tak różni. Zauważyłam też, że biura mają przytłaczający wygląd. Wymyśliłam, że będę działać na własnych zasadach. Moim celem było stworzenie zakładu pogrzebowego z przyjemnym biurem, pachnącym kawą i ustalenie scenariusza ceremonii pod osobę zmarłą. I tak powstał nasz dom pogrzebowy. Niestety mimo prób nie przetrwałam, bo Polski Ład skutecznie mi to utrudnił. 

Czy każdy może zacząć pracę w domu pogrzebowym, czy trzeba mieć jakieś szczególne cechy? 

Z pewnością trzeba mieć kilka cech, by pracować w tym zawodzie. Na pewno są to: odporność na stres, umiejętność słuchania ludzi, cierpliwość, opanowanie i ogromne pokłady empatii. Połączenie tych cech zbliża pracownika do ideału. 

To trudna praca? 

Bardzo trudna, ale jednocześnie bardzo potrzebna. Na twarzy rodziny niemal namacalnie można dostrzec ogrom cierpienia, bólu. Widzisz zmarłych, na których śmierć już zostawiła swoje piętno. Patrzysz na to, co każdy stara się od siebie odsuwać. 

 

Miałaś jakieś chwile zwątpienia w swojej pracy? Pomyślałaś, że może to jednak nie jest zajęcie dla ciebie?

Póki co uważam, że to praca idealna dla mnie i nie wyobrażam sobie zmienić zawodu.

Co trzeba zrobić, by pracować w twoim zawodzie? Skończyć jakąś specjalną szkołę, studia?

W Polsce nie ma żadnej instytucji czy szkoły, po której można zostać właścicielem zakładu pogrzebowego. W naszym kraju nie ma zawodu nazywanego za granicą "funeral director"; nie jest on prawnie uznany. Nie trzeba jednak mieć specjalnych studiów, kierunkowego czy wyższego wykształcenia. Trzeba jednak mieć te cechy charakteru, które wymieniłam wcześniej. Można także zrobić kurs.

Jakie kursy są przydatne w tej pracy?

Tak naprawdę jedynym podstawowym kursem, który nawet nie jest nawet wymagany, choć ważny, to toaleta pośmiertna i makijaż pośmiertny. Można dodatkowo zrobić sobie kurs balsamacji lub kurs laboranta sekcyjnego, który pozwala nabyć uprawnienia do wykonywania tego zawodu. Jednak domy pogrzebowe nawet tego nie wymagają, choć dobrze by było, aby zatrudniały osoby po takich kursach. Cała reszta właściwie wychodzi w działaniu, każdy tworzy swój styl pracy. 

Jak radzisz sobie z rodzinami zmarłych? 

Bardzo lubię ten element mojej pracy, bo wtedy poznaję ich prawdziwe potrzeby, słucham często niesamowitych historii, mogę zaplanować po tym najlepszą ceremonię czy przygotować ich bliskich według wytycznych, o których rozmawialiśmy. Czasami się razem śmiejemy, czasami płaczemy albo wspólnie milczymy. 

Czy rodziny zmarłych osób proszą czasem o coś dziwnego, niestandardowego?

Zdarzają się różnego rodzaju prośby, ale nie oceniam tego jako coś dziwnego. Dla tych osób to było normalne i ja to szanuję. 

Jak twoje dzieci podchodzą do tej pracy?  Pytają cię, czym się zajmujesz?

Tak, bywają u mnie w pracy, więc widzą trumny lub urny i naturalnie pytają: „co to jest?". Nigdy nie ukrywam niczego przed dziećmi, jeśli zadają pytania. Pomijam bardziej drastyczne szczegóły, ale nie chciałabym ich okłamywać czy wprowadzać w błąd. Powoli się oswajają, że śmierć czy pogrzeb są naturalną częścią naszego życia. 

 

Miejsce ich nie przeraża? 

Nie przeraża ich, bo nie zaszczepiam w nich lęku. Gdy zadają pytania, nie zbywam ich, tylko spokojnie tłumaczę. Ile z tego na dany moment zrozumieją, nie wiem. Ale kiedy mówię o mojej pracy spokojnie i z czułością, oni dokładnie tak samo to odbierają. O śmierci można mówić z czułością. 

Czy pracując w tej branży zauważyłaś, że są okresy, kiedy jest więcej zgonów?

Ludzie umierają cały czas, ale zauważyłam, że liczna zgonów wzrasta od jesieni do końca zimy. Na wiosnę w ludziach kiełkuje nadzieja, chęć do życia. Takie są moje obserwacje i tak je odbieram.

Zobacz też: Ekologiczne pochówki. Zamiast do trumny, możesz trafić do rafy morskiej lub kompostownika

Więcej o: