Gdy Shilah Madison przyszła na świat, nikt nie podejrzewał, że coś jej dolega. Dopiero po kilku miesiącach rodzice zorientowali się, że dziewczynka ma dość nietypowe włosy. Zaczęły rosnąć do góry i nie dało się ich ujarzmić. Jak się okazało, dziewczynka zmaga się z syndromem nieuczesanych włosów. Dziś ma 12 lat i z dumą pokazuje swoją fryzurę.
Zainteresował cię ten artykuł? Więcej podobnych artykułów znajdziesz na Gazeta.pl
Shilah nie wstydzi się swojej przypadłości. Wraz z mamą jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Na Instagramie regularnie pojawiają się jej zdjęcia razem z opisami codziennych zwyczajów. Dziewczynka zdradziła nawet, w jaki sposób dba o swoją fryzurę, m.in. śpi na jedwabnych poduszkach i nie korzysta z suszarki, ponieważ ciepłe powietrze niszczy włosy. Korzysta także z usług fryzjerów specjalizujących się w stylizacjach osób czarnoskórych. Tacy specjaliści wiedzą, jak pracować z nietypową fryzurą i tylko oni potrafią ją odpowiednio ułożyć.
Rodzice Shilah dowiedzieli się o dolegliwości swojej córki przypadkiem. Udali się z nią do szpitala w sprawie zgryzu. Byli zdumieni, gdy lekarz zapytał, czy zdają sobie sprawę z syndromu nieuczesanych włosów u dziewczynki. Zawsze myśleli, że niesforna fryzura córki to naturalny element jej urody, który z czasem przejdzie. Zauważyli jednak, że włosy są nietypowe i nie da się ich uczesać. Lekarz wytłumaczył, że jest to spowodowane mutacją genów. Shilah była pierwszą pacjentką z tą przypadłością, którą spotkał.
"Fryzura Einsteina" jest rzadko spotykaną dolegliwością. Włosy rosną prostopadle do skóry głowy i ciężko je poskromić. Są bardzo jasne, niemal srebrne, choć przy samym porodzie dzieci mogą mieć inny kolor włosów. Gdy Shilah przyszła na świat, miała ciemne i miękkie włosy, jednak szybko się rozjaśniły. Syndrom nieuczesanych włosów dotyka przede wszystkim dzieci i najczęściej przemija wraz z dorastaniem. Na całym świecie zdiagnozowano niewiele ponad 100 przypadków dzieci z tą przypadłością.