Przepowiednie mają to do siebie, że mogą okazać się jedynie przemyśleniami, niemającymi nic wspólnego z realnym życiem. Jedni w nie wierzą, inni podchodzą do nich sceptycznie. Pomimo tego, że mogą wydarzyć się sytuacje podobne do tych, które zapowiedziano, nie mamy pewności, czy nie był to jedynie zbieg okoliczności, których wiele przydarza się nam na co dzień. W 1969 roku Benedykt XVI obwieścił, co jego zdaniem czeka Kościół. Jego wizja może niepokoić wiernych.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Joseph Ratzinger, czyli przyszły papież Benedykt XVI urodził się w 1927 roku w Marktl w Bawarii. Wychowywał się w rodzinie katolickiej, ale z początku nie zakładał, że zostanie księdzem. Kiedy wybuchła II wojna światowa miał 12 lat. Po II wojnie w 1945 roku zdecydował się wstąpić do w seminarium i rozpoczął studia w Monachium. Zwieńczeniem jego nauki był 1951 rok, gdy dostał święcenia kapłańskie, a w 1953 obronił doktorat. Już w 1958 został profesorem kolegium we Fryzyndze. Niedługo potem głosił nauki w niemieckiej rozgłośni. To właśnie tutaj padły pamiętne słowa. Cykl wykładów można było usłyszeć w 1969 roku, a przepowiednia padła 24. grudnia.
Benedykt XVI zdecydował się zrezygnować z posługi papieskiej 28 lutego 2013 o godzinie 20.00. Oficjalną przyczyną był pogarszający się stan zdrowia, który i dziś jest bardzo słaby. Papież stwierdził, że stolica Piotrowa potrzebuje silnego człowieka, który przeprowadzi Kościół przez trudny czas. Tak zwany "trudny czas" Benedykt XVI przeczuwał w swoich wizjach. Miał wówczas 86 lat.
W 1969 roku na łamach rozgłośni radiowej wtedy jeszcze jako Joseph Ratzinger, przepowiedział swoją wizję, związaną z kryzysem w Kościele. Biorąc pod uwagę liczne skandale, które miały dziać się w Stolicy Piotrowej, a także innych krajach Europy, oraz zauważając, jak wielu zwłaszcza młodych decyduje się na całkowite odejście od kościoła, prawdopodobne jest, że w przepowiedni może kryć się ziarno prawdy. Oczywiście są to tylko spekulacje, ale szczególne zainteresowanie budzą słowa:
Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Ponieważ liczba jego zwolenników maleje, więc straci wiele ze swoich przywilejów społecznych. Prawdziwy kryzys ledwo się zaczął. Będziemy musieli liczyć się z tym, że nastąpią straszliwe wstrząsy
Dodał też:
Kościół będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, nie wykorzystującą mandatu politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. To będzie trudne dla Kościoła, bo ów proces krystalizacji i oczyszczenia będzie kosztować go wiele cennej energii. To sprawi, że będzie ubogi i stanie się Kościołem cichych.
-czytamy na łamach Mystic Post