Kolej Śmierci, a właściwie Kolej Birmańska to linia kolejowa o długości 415 km, wybudowana przez Japonię w latach 1942-1943, która miała łączyć Bangkok w Tajlandii z Rangun w Birmie. Podczas jej powstawania zginęło ponad sto tysięcy zatrudnionych robotników. To jednak nie wszystkie ofiary tego miejsca.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Prace nad ukończeniem kolei trwały bezustannie, a robotnicy w dzień i noc własnymi rękoma karczowali lasy i wykuwali tunele, przez które miały przechodzić tory. Przemoc ze strony strażników, brak wystarczającej higieny i leków oraz nieludzkie warunki pracy sprawiły, że większość osób zmarła z wycieńczenia, chorób zakaźnych i głodu. W efekcie bestialskiego traktowania śmierć poniosło ponad 100 tysięcy ludzi, w tym 16 tysięcy jeńców wojennych. Mimo tego budowa kolei została ukończona przed zakładanym terminem. Nie działała jednak długo, ponieważ w 1947 została wyłączona z użycia ze względu na stan techniczny.
Dziesięć lat później fragment torów odnowiono i do dziś jest dostępny dla mieszkańców Tajlandii oraz turystów. Trasa jest jednak bardzo niebezpieczna, prowadzi wzdłuż stromych skał, a pasażerowie twierdzą, że cała konstrukcja wraz z pociągiem kołysze się nad wodą. Niestety to jednak nie koniec krwawego żniwa, które zbiera kolej. W grudniu 2022 roku zginął na tej trasie 45-letni Patrick Ward, turysta. Niefortunny wypadek sprawił, że mężczyzna wypadł z jadącego pociągu na skały i zginął niedługo po upadku. Najprawdopodobniej próbował zrobić pamiątkowe zdjęcie. Czy nad tym miejscem wisi jakaś klątwa? Mieszkańcy okolic tego nie wykluczają.