Co roku w czasie zimy następuje liczenie żubrów po polskiej stronie Puszczy Białowieskiej. Wszyscy zaangażowani w to duże przedsięwzięcie zamienią się na jakiś czas w Indiana Jonesa, jednak, zamiast poszukiwać świątyni kryształowej czaszki, będą wypatrywać żubrów. Uzbrojeni w drony zamiast bicza wyruszają na łono natury, aby znaleźć wszystkie osobniki. To czasochłonny proces, którego wyniki poznamy dopiero w połowie lutego. Jakiego wyniku spodziewają się leśnicy?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Liczenie żubrów odbywa się zimą, ponieważ wtedy te zwierzęta zbierają się w większe grupy w okolicach miejsc dokarmiania. Wtedy najłatwiej je policzyć. Pomocny w tym przedsięwzięciu jest również śnieg. Dzięki niemu w prosty sposób można wytropić żubry, które postanowiły odłączyć się od stada. Niestety od kilku lat próżno szukać śniegu w zimie, dlatego inwentaryzacja jest trudniejsza. Z pomocą przychodzi jednak nowoczesna technologia. Do liczenia żubrów leśnicy i pracownicy parku wykorzystują drony wyposażone w kamery.
Jak mówi dr Katarzyna Daleszczyk z ośrodka hodowli żubrów BPN, dane z liczenia żubrów wpływają do parku. To tam nastąpi weryfikacja liczb.
Będziemy patrzeć, jak te wyniki wyglądają, czy możemy uznać, że udało nam się — przynajmniej z grubsza — policzyć całą populację, czy jeszcze może trzeba będzie to powtórzyć
- powiedziała Dr Daleszczyk dla PAP.
Co ciekawe w tym roku teren przeprowadzanej inwentaryzacji jest naprawdę spory, co oznacza, że żubry poszerzają swoje terytorium. Możliwe, że liczba zwierząt się zwiększy. Jednak najpierw trzeba poczekać na wyniki liczenia.
Podczas zeszłorocznej inwentaryzacji naliczono aż 779 osobników po polskiej stronie Puszczy białowieskiej. Wśród nich znajdowała się ponad setka młodych, które urodziły się w 2021 roku. Można zauważyć, że populacja żubra się zwiększa, ponieważ w 2020 r. było ich 715. A ile jest ich teraz? Wyniki poznamy w połowie lutego.