Ta niesamowita historia z akitą i jej panem w roli głównej wydarzyła się w Tokio, w latach 30., ale wspomina się ją w Japonii do dziś. Miliony turystów z całego świata odwiedza co roku Hachiko, a o jego wyczynach powstał nawet film. Zobacz, co takiego zrobił psiak, że rozsławił swoją rasę i został zapamiętany po dziś dzień.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Historia psa Hachiko zaczęła się, gdy profesor wydziału rolnictwa Uniwersytetu w Tokio, Hidesaburo Ueno przygarnął go z ulicy. Okazało się, że przybłęda był porzuconą przez kogoś akitą. Pies tak związał się ze swoim nowym właścicielem, że nie opuszczał go na krok. Kiedy Ueno jechał do pracy ze stacji Schibuya, pupil wyczekiwał go codziennie o porze powrotu. Pasażerowie i obsługa kolei zaczęła rozpoznawać Hachiko i jego czekanie na pana stało się rytuałem.
Już wtedy Hachiko i jego właściciel stali się rozpoznawalni, a niektórzy mieszkańcy przychodzili by popatrzeć jak akita wyczekuje na swojego pana. Jednak prawdziwą sławę miało przynieść im pewne smutne wydarzenie. W maju 1925 roku, kiedy Hachiko czekał na Hidesaburo, ten nie wrócił. Niestety zmarł w wyniku krwotoku mózgowego pomiędzy zajęciami. Pies wyczekiwał swojego właściciela nadal... przez 10 lat. Był na stacji Schibuyo każdego dnia, codziennie o tej samej porze, siedząc po kilka godzin i patrząc na nadjeżdżające pociągi. 8 marca 1935 roku piesek dołączył do ukochanego pana, umierając na nowotwór. Mieszkańcy tak zżyli się z Hachiko, że postanowili go upamiętnić.
Wielbiciele Hachiko uznali, że ciało pieska nie zostanie pochowane. Spreparowano je i umieszczono w muzeum Akita w Tokio. Ponadto na tokijskim cmentarzu Aoyma wzniesiono jego pomnik, który jest jedną z najczęściej uczęszczanych atrakcji regionu. Historia psa stała się na tyle inspirująca, że nakręcono o nim również parę filmów, a także napisano książkę "Hachiko: Prawdziwa historia wiernego psa". Bez wątpienia na to zasłużył.
Pies Hachiko, czekający na właściciela. wikipedia.org / domena publiczna