Córka Eleni, Afrodyta Tzoka, została zamordowana w 1994 roku. Ta wiadomość natychmiast obiegła zarówno Poznań, jak i całą Polskę. Dlaczego dziewczyna zginęła i z jakiego powodu artystka zdecydowała się na przebaczenie?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Do tragedii doszło 20 stycznia 1994 roku w lesie niedaleko Poznania w województwie wielkopolskim. Tego dnia Eleni dostała telefon z żądaniem okupu za uwolnienie dziewczyny. Niestety szybko się okazało, że był to jedynie blef, który miał odsunąć podejrzenia od sprawcy. Policja natychmiast ustaliła, że za porwaniem córki Eleni stoi 21-letni wówczas były partner Afrodyty Piotr G.
Ich relacja nie należała do najprostszych. Chłopak był chorobliwie zazdrosny o swoją dziewczynę i nie mógł pogodzić się z rozstaniem, do którego doszło w 1993 roku z inicjatywy Afrodyty. 20 stycznia Piotr G. czekał w aucie przed szkołą swojej ukochanej. Po długich namowach dziewczyna zgodziła się z nim porozmawiać i wsiadła do auta, w którym znajdowała się również jego nowa partnerka. Niestety niedługo później okazało się, że była to najgorsza decyzja w jej życiu.
Po krótkiej wyciecze, mężczyzna kazał Afrodycie wysiąść z auta pod pretekstem rozmowy, a swojej partnerce w nim zostać. Wyjął pistolet i zastrzelił bezbronną dziewczynę, celując w głowę oraz serce. Dzień po tragedii policja doprowadziła podejrzanego na komisariat, który początkowo wszystkiego się wyparł, jednak już 22 stycznia przyznał, że zabił Afrodytę. Jej ciało zostało odnalezione zaledwie kilka godzin później, a świat Eleni legł w gruzach.
Wszystko wskazywało na to, iż zbrodnia była starannie zaplanowana, przez co półtora roku po śmierci Afrodyty sąd skazał Piotra G. na karę 25 lat pozbawienia wolności. Gdy odczytano wyrok, wszyscy płakali. Jednak później artystka miała zadzwonić do matki skazanego i powiedzieć "straciliśmy dzieci". Piosenkarka po latach skontaktowała się również ze sprawcą, aby go wysłuchać. Eleni nie tylko uwierzyła w jego słowa, ale również mu przebaczyła. Dlaczego postąpiła w ten sposób? Twierdzi, iż miłość do drugiego człowieka i wiara pozwoliła jej na ten czyn. A gdyby tego nie zrobiła, to negatywne emocje przejęłyby kontrolę nad jej życiem i twórczością.
Moi rodzice zawsze byli dla mnie przykładem. W ich życiu dominowała miłość do człowieka. Kiedy doszło do tragedii, nie miałam innego przykładu. Analizowałam, dlaczego doszło do takiego dramatu, szukałam przyczyn. Uważam, że najpierw trzeba rozpocząć od siebie. Od tego, gdzie my, dorośli, popełniliśmy błąd, co przeoczyliśmy, co przegapiliśmy?
- wyjaśniła w rozmowie z redakcją "Głosu" przytaczanym przez Agnieszkę Smogulecką w artykule na łamach poznan.naszemiasto.pl.
Aktualnie Piotr G. przebywa na wolności, za sprawą warunkowego przedterminowego zwolnienia. Prawdopodobnie funkcjonuje pod zmienionym nazwiskiem i mieszka w Berlinie.