Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Znany film w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza pod tytułem "Lincz" nie powstał przez przypadek. Inspiracją do nakręcenia tego dramatu były wydarzenia z 2005 roku, które znane są jako "samosąd we Włodowie". Zdjęcia do filmu realizowano głównie na Warmii (Olsztyn, Barczewo, Dźwierzuty i Bartołty Wielkie), czyli w okolicach, w których w rzeczywistości doszło do tej tragedii. Co wydarzyło się w małej wsi, o której mówiła cała Polska?
Józef Ciechanowicz pseudonim "Ciechanek" urodził się 10 maja 1945 r. w Kondraciszkach. Był mieszkańcem wsi znajdującej się w pobliżu Włodowa, dlatego często można go było tam spotkać. Nie miał łatwego dzieciństwa, dorastał w dysfunkcyjnej rodzinie. W bardzo młodym wieku zaczął mieć problemy z prawem - jako nastolatek został skierowany do ośrodka wychowawczego. Spędził tam rok, ale proces resocjalizacji najwidoczniej nie zadziałał, gdyż niemal od razu po wyjściu z placówki trafił do więzienia.
Od tamtej pory "Ciechanek" wielokrotnie wracał do więzienia - w zakładach karnych spędził znaczną część swojego życia - aż 27 lat. Karany był za przestępstwa różnego typu. Najczęściej za pobicia, kradzieże, włamania, groźby karalne, zastraszenia, a także gwałty. W zakładach karnych był agresywny wobec strażników i współwięźniów. Poddano go analizie psychiatrycznej, która nie wykazała żadnych chorób psychicznych.
W czasie kiedy przebywał na wolności, nie próżnował. Mieszkańcy pobliskich wsi wielokrotnie kontaktowali się z policją, wskazując na przestępstwa, jakich Ciechanowicz dopuszczał się wobec nich. Jednak służby nie reagowały na wezwania i prośby o pomoc swoich obywateli. W efekcie agresor pozwalał sobie na kolejne wykroczenia.
Dlaczego policja nie reagowała na zgłoszenia społeczności? Na to pytanie nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
W 2004 roku Józef wyszedł z więzienia po odbyciu kolejnego wyroku i udał się do domu swojej partnerki w Brzydowie. Mimo tego, iż konkubina agresora niejednokrotnie skarżyła się akty przemocy, jakich dopuszczał się wobec niej Ciechanowicz, zgodziła się, by z nią zamieszkał. Był to dokładnie wrzesień 2004 roku. Niecały rok później, w maju 2005 roku, kobieta wylądowała w szpitalu w wyniku obrażeń, jakich na jej ciele dokonał agresor. Po wyjściu ze szpitala nie wróciła już do swojego mieszkania. Wprowadziła się do córki mieszkającej we Włodowie.
Brak konkubiny w domu oznaczał brak dostępu do jej pieniędzy, które notorycznie jej zabierał i w większości przepijał. W akcie złości postanowił nachodzić dom córki, Jadwigi Rybak, grożąc całej jej rodzinie. 29 czerwca 2005 roku nie skończyło się jedynie na groźbach i zastraszaniu - zaatakował Jadwigę uderzając ją butelką w głowę. Po tym ataku przed domem kobiety doszło do bijatyki, podczas której napastnik zdołał uciec.
1 lipca 2005 roku budzący grozę w mieszkańcach Włodowa mężczyzna znów przybył do ich wsi. Około godziny 17:00 zobaczył Jadwigę Rybak, która szła w kierunku domu rodziny Winków. Postanowił iść za nią aż do celu. Był pod silnym wpływem alkoholu, więc gdy dotarł na miejsce, szybko rozpętała się awantura z Tomaszem Winkiem. Mężczyzna starał się pozbyć się Ciechanowicza ze swojego podwórka. Faktycznie Józef opuścił teren, ale wrócił ponownie zaopatrzony w tasak.
Ciechanowicz z niebezpiecznym narzędziem ruszył na Tomasza Winka. Zaczęła się bijatyka, która przeniosła się na drogę przed domem. Atakowany mężczyzna bronił się, próbując jednocześnie pozbawić Ciechanowicza tasaka. Potknął się jednak i upadł, co dało okazję agresorowi do wymierzenia ciosu w głowę przeciwnika. W ostatniej chwili udało mu się osłonić ręką głowę i dostał w ramię. Na ratunek zranionemu Winkowi przyszedł sąsiad i pozbawił Józefa broni. Napastnik uciekł, wygrażając, że jeszcze tu wróci i wszystkich pozabija.
Po całym zajściu telefonicznie powiadomiono policję, która jednak nie podjęła odpowiednich kroków, by pomóc poszkodowanym. Służby nie podjęły interwencji. W obliczu braku jakiegokolwiek wsparcia ze strony mundurowych mieszkańcy miasta sami postanowili wymierzyć sprawiedliwość. Zabrali ze sobą kije, młotki czy inne narzędzia znajdujące się w zasięgu ręki i ruszyli w poszukiwaniu agresora Józefa. Dopadli go i zaczęli okładać ostrymi przedmiotami. Po upływie około 2 godzin na miejscu zdarzenia pojawił się patrol policyjny oraz lekarz, który stwierdził zgon. Bezpośrednią przyczyną śmierci było uszkodzenie mózgu w wyniku urazu zadanego tępym lub tępokrawędzistym narzędziem. W taki sposób odbył się lincz Józefa Ciechanowicza.
Przed policją i prokuraturą pojawiło się trudne wyzwanie. We wsi aż się gotowało, funkcjonariusze obawiali się zamieszek, bo mieszkańcy stali murem za tymi, których musieli zatrzymać. Świadkowie nie chcieli składać zeznań, policja niedokładnie zabezpieczyła miejsce zdarzenia - to była bardzo trudna sprawa. Ostatecznie akty oskarżenia przedstawiono: trzem osobom za zabójstwo, jednej za pobicie i dwóm za zbezczeszczenie zwłok. W zależności od instancji zapadały różne wyroki, ostatecznie brzmiały one tak: 4 lata pozbawienia wolności za zabójstwo, rok pozbawienia wolności w zawieszeniu za pobicie i 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszaniu, za ostatni z zarzutów. Mieszkańcy wsi starali się wstawiać za trzema mężczyznami, zbierano pieniądze na adwokata, ale mimo wszystko nie udało się zapewnić im wolności.
Oskarżeni przez cały czas byli wspierani przez pozostałych mieszkańców wsi Fot. Przemys?aw Skrzyd?o / Agencja Wyborcza.pl
Po dwóch procesach oraz oddalonej kasacji przez Sąd Najwyższy ostatecznie trzy osoby miały iść siedzieć. Skazanych spotkała jednak wyjątkowa sytuacja - otrzymali akt łaski od ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Było to dokładnie 18 grudnia 2009 roku.
Informację o akcie łaski przekazał Andrzej Duda, który w tamtym czasie pełnił funkcję ministra.
Prezydent miał na względzie szczególność tej sytuacji, ludzi, którzy znaleźli się pod wielką presją, odczuwali wielkie niebezpieczeństwo, które zagraża ich rodzinie
- powiedział Duda i dodał, że nie można pochwalać czynu, którego dopuścili się bracia Winkowie.
Ten czyn jest absolutnie naganny, ale trzeba brać pod uwagę to, w jakiej sytuacji znaleźli się ci ludzie. Każdy chce bronić własnej rodziny
- podsumował na koniec.
W wyniku postępowań wewnętrznych wykazano także nieprawidłowości w pracy policji. Dwóch policjantów za niedopełnienie obowiązków otrzymało wyroki w zawieszeniu i grzywnę.
Sprawa linczu we Włodowie wstrząsnęła Polską i stała się tragiczną inspiracją dla twórców filmów i seriali. Oprócz wspomnianego już filmu "Lincz" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza, historię inspirowaną tą sprawą możemy zobaczyć też w 19. odcinku serialu "Pitbull" oraz 49. odcinku serialu "Kryminalni".
Zobacz też: Dwa razy "niewinna", a potem 25 lat więzienia. Beata Pasik niezmiennie mówi, że nikogo nie zabiła