Halina Kunicka urodziła się w lutym 1938 r. we Lwowie. Jej ojciec Wacław, który był oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza, zmarł kiedy Halina była dzieckiem. Razem z matką często się przeprowadzała, żeby finalnie na stałe osiąść w Warszawie. To matka Zofia dbała o wychowanie córki, w tym o edukację muzyczną. Kobieta śpiewała i wybitnie grała na pianinie. Przedstawiała swojej córce piosenki harcerskie, muzykę lwowską i repertuar kabaretowy, z którym Halina w późniejszych latach swojego życia związała się na dłużej.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Kunicka po zdaniu matury, za namową ojczyma, udała się na studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończyła, uzyskując tytuł magistra w 1959 r. W czasie edukacji wyższej matka skłoniła ją do wzięcia udziału w konkursie organizowanym przez Polskie Radio. Oprócz Kunickiej w rywalizacji wzięły udział także m.in. Sława Przybylska, Hania Rek i Ludmiła Jakubczak.
Prawie siłą mnie zaprowadziła na Myśliwiecką i dopilnowała, bym zapisała się na konkurs dla piosenkarzy amatorów
- wspominała Kunicka.
Po pokazaniu swoich umiejętności w konkursie Halina została wyróżniona. Dzięki temu mogła rozpocząć naukę w studiu piosenkarskim, gdzie uczyła się śpiewu i solfeżu, czyli czytania nut głosem. W tamtym czasie doskonaliła również umiejętności z emisji głosu. Po konkursie Kunicka dostała propozycję od dwóch aktorów. Byli nimi Jan Święć i Zbigniew Kancler, którzy poprosili artystkę, aby dołączyła do ich programu. Od 1958 r. stała się członkinią kabaretu Pinezka, rok później miała okazję nagrać pierwsze piosenki, w tym utwory do filmów: "Lunatycy" i "Szatan z Siódmej klasy". Mowa tutaj o utworach "Są takie dni" oraz "Lato, lato czeka".
Podczas występów w kabarecie Pinezka Kunicka poznała swojego starszego o kilka lat męża. Stanisław był inżynierem budownictwa i jednocześnie synem wychowawczyni Haliny z liceum. Para wzięła ślub, kiedy kobieta miała 22 lata. Wokalistka zawsze wypowiadała się na temat Stanisława w samych superlatywach. Z jej słów wynika, że był opiekuńczy, kulturalny i jednocześnie niezwykle inteligentny.
W latach 60. Kunicka zyskała ogromną czasy popularność. W 1964 r. wystąpiła na 4. Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Dwa lata później światło dzienne ujrzała jej debiutancka płyta pt. "Halina Kunicka". Koncertowała nie tylko w Polsce, ale również w Bułgarii. Zagraniczna publiczność była pod wrażeniem Kunickiej, dzięki temu otrzymała nagrodę krytyki muzycznej na festiwalu w Splicie w Chorwacji. W 1967 r. wystąpiła na słynnej opolskiej scenie podczas 5. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej i wydała kolejną płytę - "Panienki z bardzo dobrych domów", gdzie znalazł się słynny utwór "Niech no tylko zakwitną jabłonie". W 1969 r. ponownie zagościła w Opolu na 7. KFPP, podczas którego kilkakrotnie można było zobaczyć ją na scenie. Kunicka nie tylko koncertowała, ale również występowała w audycjach radiowych takich jak "Podwieczorek przy mikrofonie" i "Zgaduj-zgadula". Pojawiała się także w programie telewizyjnym "Telewizyjna Giełda Piosenki".
Kunicka w kabarecie Pinezka występowała przez kilka lat. Jej scenicznym umiejętnościom przyglądał się m.in. słynny dziennikarz Lucjan Kydryński. Mężczyzna znalazł wspólny język z Kunicką. Często się spotykali i rozmawiali, dzięki czemu się zaprzyjaźnili. Dopiero po pewnym czasie wokalistka zaczęła czuć do Kydryńskiego coś więcej, aż w końcu się zakochała.
Coraz częściej o nim myślałam. W pewnym momencie poczułam, że coś z tym trzeba zrobić. Że to początek jakiegoś innego życia. Ale jednocześnie byłam w związku małżeńskim, bardzo dobrym [...] Wtedy myślałam tylko o tym, by rzucić wszystko i z nim być
- wspominała Kunicka w rozmowie z Kamilą Drecką.
Wokalistka przyznała, że bardzo dobrze wspomina swojego pierwszego męża, jednak czuła, że dobrym krokiem będzie związek z Lucjanem. Po siedmiu latach rozstała się ze Stanisławem, który był dla niej bardzo wyrozumiały. Artystka wspominała, że "nadzwyczaj pięknie to zniósł". Kunicka związała z Lucjanem Kydryńskim, z którym wzięła ślub w 1968 r., czego nigdy nie żałowała.
Nie było mi lekko z tym, że rozbiłem jej małżeństwo i nie byłem pewien, czy potrafię stworzyć szczęśliwy dom
- opowiadał Kydryński.
Helenie i Lucjanowi urodził się syn Marcin, który w późniejszych latach związał się z Anną Marią Jopek.
Po wspaniałym debiucie i rozgłosie, który Kunicka zyskała w latach 60., nadeszły lata 70., w czasie których wokalistka nie zwolniła tempa. Udało jej się zdobyć nagrodę publiczności na 10. Międzynardowym Festiwalu Piosenki w Sopocie za utwór "Orkiestry Dęte". W 1970 r. nie tylko wydała kolejną płytę (pt. "Kunicka"), ale również zdobyła wyróżnienie na Festiwalu Piosenki w Tokio. Po raz kolejny dała popis swoich umiejętności na opolskiej scenie podczas ósmej edycji festiwalu. Zaledwie rok później otrzymała aż trzy nagrody na festiwalu w Dreźnie: pierwszą lokatę, nagrodę dziennikarzy, a także nagrodę publiczności.
Fani Kunickiej nie mogli narzekać na brak nowego repertuaru, ponieważ w 1971 r. wydała kolejną płytę pt. "Ach, panie, panowie...". Ponownie wystąpiła na opolskim festiwalu. Tym razem zjednała sobie nie tylko słuchaczy, ale także fotoreporterów, którzy przyznali jej wyróżnienie "Miss Obiektywu", mimo że wszyscy spodziewali się, że nagrodę otrzyma Izabela Trojanowska. Wyróżnienie przyznawane było prawie na każdej edycji festiwalu od 1970 r., kiedy tytuł ten otrzymała Urszula Sipińska.
W 1972 r. Kunicka miała niepowtarzalną możliwość reprezentowania Polski razem z innymi uzdolnionymi artystami podczas olimpiady w Monachium. Do 1978 r. wydała kolejne cztery albumy, w tym słynne "Dwanaście godzin z życia kobiety", gdzie słychać współpracę artystki z Jerzym Derflem i Wojciechem Młynarskim. Wielokrotnie występowała na kolejnych edycjach opolskiego festiwalu. Oprócz koncertów i nagrywania własnych płyt artystka zaśpiewała utwór "Od nocy do nocy" do filmu "Noce i dnie". Mimo ogromnej sławy Kunicka nie uważała siebie za gwiazdę. Ani wtedy, ani teraz.
Pojęcie "gwiazda" pasuje mi tylko do dziedziny astronomii. Nigdy o sobie nie myślałam w ten sposób i tak niech zostanie. Jestem osobą, która śpiewa. Kimś, kto robi to, co kocha
- opowiada Kunicka.
Kunicka zdecydowała się na zawieszenie kariery w latach 90. ze względu na chorobę Lucjana, który zaczął mieć poważne problemy z sercem. Kobieta chciała w pełni poświęcić się opiece nad mężem. Mimo starań lekarzy i artystki, mężczyzna zmarł w 2006 r. Był to ogromny cios dla Kunickiej. Mimo że Lucjana już przy niej nie ma, kobieta nadal rozmawia z nim w myślach.
Mam uczucie, że kieruje moją ścieżką, którą teraz wędruję sama. Proszę go: "Poradź mi, co mam zrobić?" [...] Tak było zawsze. Korzystałam z jego rad, było dla mnie ważne, co uważa. Był dla mnie autorytetem
- wspomina wokalistka.
Po pewnym czasie artystka wróciła na scenę. Dziś ma już 85 lat, jednak nadal nie ogłosiła końca kariery i przejścia na zasłużoną emeryturę. Halina Kunicka za swoją twórczość została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Brązowym Medalem "Zasłużona Kulturze Gloria Artis" w 2005 r., a także Srebrnym Medalem "Zasłużona Kulturze Gloria Artis" w 2017 r.
W 2015 r. ukazała się książka biograficzna "Świat nie jest taki zły" autorstwa Kamili Dreckiej-Anderman, w której Halina Kunicka otworzyła się przed fanami, opowiadając o swoim życiu prywatnym i zawodowym. To właśnie z tej lektury można się dowiedzieć o kulisach życia wokalistki u boku pierwszego męża, Stanisława. Przy okazji premiery książki organizowane były spotkania autorskie, podczas których Kunicka występowała w ramach recitali.
W czasie swojej wieloletniej kariery dwukrotnie uzyskała tytuł najpopularniejszej piosenkarki wśród amerykańskiej Polonii w plebiscycie w Chicago. Chętnie zapraszano ja także na gościnne koncerty organizowane za granicą. Występowała w prawie trzydziestu krajach na całym świecie. Mimo że w repertuarze Kunickiej nie brakuje ambitnych, lirycznych i wyszukanych utworów, artystka kojarzona jest przede wszystkim z muzyką rozrywkową, nad czym sama ubolewa.
Okazuje się, że zostałam w pamięci jako wykonawczyni "Orkiestr dętych". To zabawna, śmieszna pioseneczka. Szkoda, że właśnie ten utwór wrył się w pamięć słuchaczy.
- powiedziała.